Chciał zamordować swą żonę

W nocy ubiegłej to jest z soboty na niedzielę niejaki Holcher z Oksywia wrócił do domu w nieco podchmielonym stanie.

Nic dziwnego, że żona mu czyniła wyrzuty. Zamiast przyjąć zasłużone wyrzuty spokojnie i ułożyć się w łóżku, znany jako awanturnik mąż, chwycił za rewolwer i wymierzył broń przeciw żonie. Kobieta przestraszona zdążyła na czas wybiec z pokoju i tym sposobem uniknęła niechybnej śmierci, gdyż mąż wściekły, wystrzelił za nią aż 6 razy. Kule utkwiły w drzwiach i ścianach. Sąsiedzi, zaalarmowani krzykiem przestraszonej kobiety, przywołali policję, która awanturnikowi odebrała broń jeszcze nabitą i spisała protokół. Nie wiadomo czy żona awanturnika skorzysta z opieki prawa. W każdym razie winna go za niedozwolone noszenie broni spotkać dobra nauczka.

Gazeta Gdańska 1927, nr 13, s. 7

Dwa zamachy samobójcze jednego dnia przy ul. Świętojańskiej w Gdyni

Onegdaj popołudniu w cukierni Lisieckiego, przy ul. Świętojańskiej wydarzył się niesamowity wypadek. Jeden z gości, jak się później okazało rzeźnik Jerzy Tynkowski, ni stąd ni zawąd poderżnął sobie brzytwą żyły u rąk.

Tynkowski przyszedł do cukierni w stanie podchmielonym. prawdopodobnie wiec zamach samobójczy był bezmyślnym odruchem spowodowanym nadmierna ilością wypitego alkoholu. Dziwnego “desperata” odstawiono do szpitala, gdzie udzielono
mu pomocy. Żadne niebezpieczeństwo życiu Jego nie grozi.
Również onegdaj wieczorem we własnem mieszkaniu w baraku Wandtkego przy ul. Świętojańskiej, targnęła się na życie zażywając większą ilość esencji octowej dwudziestokilkoletnia Stanisława Trzcińska Nieszczęśliwa przewieziono do szpitala Sióstr Miłosierdzi, gdzie mimo zastosowania zabiegów lekarskich około godz. 11 wieczorem zmarła. Przyczyną rozpaczliwego kroku były niesnaski rodzinne.

“Dziennik Poznański” 1933, 8 kwietnia, s. 6

Gdynia wspaniale spłaca swoje długi

Obrady nad preliminarzem budżetowym

Na posiedzeniu Rady Miejskiej uchwalony został budżet zwyczajny m. Gdyni. Po stronie dochodów — 6.647.320 zł, po stronie wydatków — 6.538.000. Komisarz Rządu mgr Sokół podczas obrad nad preliminarzem budżetowym, wygłosił przemówienie które w streszczeniu podajemy poniżej:
Od początku istnienia portowego miasta Gdyni — po raz pierwszy przedkładam Panom do uchwalenia preliminarz budżetowy zwyczajny w terminie ustawą przewidzianym.
Jak Panowie wiedzą ze sprawozdań Komisji Rewizyjnej — gospodarkę zwyczajną mamy zrównoważoną.
Chciałbym tu jeszcze podkreślić, że cyfry zapreliminowane są realne, a dla potwierdzenia tych słów podaję, że budżet na rok 1936-37 przewidywał 8.100.000 zł wydatków, które wykonałem na sumę 8.000.000 zł czyli w 98% preliminarza. Analogiczny okres 1937-38 wykazuje cyfrę 9.400.000 zł w preliminarzu. a wykonanie zamyka się sumą 8.500.000 zł czyli wydatki zrealizowane w 91%.
Dochody budżetowe zaś przedstawiały się następująco: na rok 1936-37 preliminowano 8.900.000 zł a osiągnięto 8.700.000 zł czyli 98%, na rok 1937-38 preliminowano 9.500.000 zł a osiągnięto 9.800000 — czyli, że dochody zrealizowano w 103% w stosunku do przewidywanego wykonanie budżetu za 9 miesięcy roku 1938 39 potwierdza również tę regułę.
Ponadto rok 1938-39 przyniósł półformalne przejęcie długów gwarantowanych przez Skarb Państwa. Odbyło się to — jak już Panowie wiedzą — w ten sposób, że obsługa tych długów znajduje się za zgodą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Skarbu, poza budżetem miasta Gdyni, stanowiąc zupełnie osobno zrównoważoną całość. Gmina do obsługi długów gwarantowanych absolutnie już nic nie dopłaca, albowiem splata ich następuje tylko wówczas, gdy Skarb Państwa uruchomi odpowiednio potrzebną co miesiąc sumę dotacji.
Większość zadłużenia, tj. 25 milionów złotych nie obciąża już zwyczajnej gospodarki miasta. Pozostałe 10 milionów złotych długów, ciążących na Gminie — być może — ulegnie redukcji, gdyż poczyniłem starania, aby pożyczki uzyskane przez miasto w Funduszu Pracy w kwocie 5.200.000 zł zostały przemianowane na dotacje. Gdyby więc starania nasze w tej sprawie zostały uwieńczone pomyślnym wynikiem, wówczas suma pożyczek długoterminowych nie prze, kroczy cyfry 5.000.000 zł. Uchwalenie inwestycyj bez ustalonego z góry pokrycia jest niewskazane, gdyż angażowanie się Gminy w roboty, nieodzowne wprawdzie, lecz nie oparte na programowym finansowaniu — narusza równowagę gospodarki zwyczajnej, co sprowadza się właściwie do pojęcia niedoboru budżetowego. Osobiście zaś nie mam zamiaru powiększać niedoborów budżetowych, ponieważ od momentu przyjścia do Gdyni postawiłem sobie za jedno z głównych zadań właśnie zlikwidowanie tego uciążliwego zadłużenia, co mi się przy udziale Panów prawie w całości udało. Z 17 milionów złotych niedoboru w r. 1933 — pod koniec r. 1938-39 pozostanie jego nie więcej jak półtora miliona złotych, a nawet i mniej c ile do tego czasu uda mi się skonwerto-wać niektóre pożyczki krótkoterminowe. Z tych przyczyn nie przedkładam Panom o-becnie do uchwalenia budżetu nadzwyczajnego. nie znaczv to jednak, że o tej sprawie nie mvślę. Przeciwnie — inwestycje, a więc zatrudnienie bezrobotnych, albo innymi słowy tworzenie nowych wartości majątkowych jest moją największą troską i spodziewam się, że jeszcze przed 1 kwietnia 1939 r. przedłożę Radzie Miejskiej do uchwalenia program inwestycyjny na r. 1939-40. który o-pracowałem na sumę około 6 milionów złotych.
Projektuję mianowicie wykonanie dalszej sieci dróg i ulic, regulacje rzeki Kaczej, rozbudowę sieci wodociągowo-kanalizacyjnej, dokończenie budowy szkoły w Cisowej i dalszą budowę trzech nowych szkół powszechnych, inwestycje elektryfikacyjne, dalszą rozbudowę łazienek w Orłowie, urządzenia sportowe, ośrodek zdrowia itp.
Przypuszczam, że o ile Władze Centralne nie zatwierdzą mego projektu w pełnej wysokości, to w każdym razie suma 4 milion? złotych stanowić będzie dolną granicę inwestycyj w roku 1939-40.

Dziennik Bydgoski, 1939, nr 26, s. 7

Tragedia byłej kasjerki Apteki pod Gryfem

Z powodu utraty posady, młoda dziewczyna popełniła samobójstwo


W sobotę w nocy z kanału przemysłowego w porcie gdyńskim wyłowiono zwłoki jakiejś młodej kobiety, znajdujące się już w stanie rozkładu. Przeprowadzono przez policję dochodzenia wykazały, że nieszczęśliwą była 22-letnia Weronika Rybakówna, zatrudniona poprzednio w charakterze kasjerki w Aptece pod Gryfem.
Rybakówna, urodzona w Pińsku, od kilku lat przebywała w Gdyni, zamieszkując na Starem Obłużu. Ostatnio pracowała we wspomnianej aptece, wykonywując swe czynności bez zarzutu. Tom bardziej boleśnie odczuła fakt nagłego wypowiedzenia jej posady i zwolnienia z pracy. Jakie były motywy tego zwolnienia, nic wiemy, gdyż na telefoniczne zapytanie nasze w tej sprawie, ktoś z personelu aptecznego w sposób bardzo niegrzeczny odmówił informacyj. Wobec tego pozostaje pole do różnych na ten temat domysłów.
Utrata posady wprawiła Rybakównę w stan głębokiej depresji duchowej, przyczem niejednokrotnie wobec swych bliskich dawała wyraz nurtującym ją ponurym zamiarom. Dn. 5 maja dziewczyna znikła. Wszelkie poszukiwania nie dały rezultatu i oto dopiero obecnie tajemnica tego zniknięcia została wyjaśniona. Rybakówna popełniła samobójstwo, rzucając się do morza. Zwłoki nieszczęśliwej złożono w kostnicy na Grabówku.

Tragedia byłej kasjerki apteki pod Gryfem, “Gazeta Gdańska” 1936, nr 125, s. 7

Przebrany za żebraka przemycał z Gdyni walutę

Sąd okręgowy w Gdyni rozpatrywał sprawę karną Majera Idtha vel Indyka, obywatela węgierskiego, któremu akt oskarżenia zarzuca przemyt waluty polskiej zagranicę.

W świetle przewodu sądowe go sprawa wygląda, jak następuje.
Po pewnym czasie Idtha prze brał się za żebraka i udał się na dworzec, celem wyjazdu do Gdańska. Na dworcu zadeklarował urzędnikowi celnemu 1 zł., w walucie polskiej i 50 fenigów gdańskich. Pieniądze te posiada! rzekomo z ofiar i oświadczył przytym, że nic nie rozumie po polsku. Ponieważ zachowanie jego było podejrzane, przeprowadzono rewizję.
W rękawie marynarki znaleziono zaszyte 21.000 zł. 20J doi. i 200 pengo. Węgra aresztowano. W śledztwie wyszły, na jaw szczegóły rewelacyjne. Okazało się, że jest on członkiem międzynarodowej szajki przemytników i został delegowany do Gdyni, celem zorganizowania na miejscu przemytu, gdyż policja wpadła na trop „centrali” warszawskiej. Całą bandę udało się zlikwidować. Jak się okazuje, szajka operowała ogromnymi sumami.
Sąd skazał oskarżonego Idtha na pół roku więzienia 50.000 złotych grzywny, oraz konfiskatę wykrytych u niego pieniędzy.

Dziennik Ilustrowany 1937, nr 30, s. 3

Kłopot policji z kobietą – olbrzymem

Po orgii na statku wyrzucono ją na brzeg

Onegdaj w godzinach wieczornych wezwana na ulicę Morską policja zastała niecodzienny widok. Na skwerku przed domem kolejowym spała snem sprawiedliwych wielkiego wzrostu kobieta i otaczał ją tłum ciekawych przechodniów. Jak się okazało, na krótko przed przybyciem policji, od strony podjazdu kolejowego nadeszła oryginalna trójka: kobieta — olbrzym nieco roznegliżowana i przy niej równie pijani jak i ona dwaj osobnicy. W pewnej chwili „wielkoludka” silnie szarpnęła się i obezwładniwszy po krótkiej walce swych towarzyszy, ułożyła się spokojnie na trawniku i natychmiast usnęła, nie dbając o tłum ciekawych widzów.
Przy pomocy kilku mężczyzn, policja na sprowadzony specjalnie wóz, załadowała pijaną do nieprzytomności kobietę i wraz z jej kompanami odwiozła ją do aresztu. Nazwiska kobiety, jak i nazwisk zatrzymanych marynarzy nie podajemy obecnie ze względu na toczące się śledztwo. Wiadomo jest jednak, że kobietę tę sprowadzono na jednym z zagranicznych statków, stojących w porcie, przy czym po sutej libacji, wyprawionej na cześć gościa nastąpiła orgia, w której udział wzięło kilku marynarzy oraz pijana do nieprzytomności olbrzymka.
Po odbytej libacji, wyrzucono kobietę ze statku, dając jej do asysty dwóch najtrzeźwiejszych marynarzy. Po spisaniu protokółu, przeprowadza się obecnie dochodzenie, czy zmaltretowana w ten sposób kobieta poszła na statek dobrowolnie czy też sprowadzona została podstępnie.

Dziennik Ilustrowany 1937, nr 82,s.8

Niezwykłe aresztowanie w Gdyni

Przyjaciółka pewnego restauratora poszukiwała zbirów celem zgładzenia swej rywalki

Na polecenie władz śledczych aresztowano tu Salomeę Kliksównę, siostrę zegarmistrza z ul. Portowej, oraz niejakiego Franciszka Olechnę, karanego już kilkakrotnie za różne przestępstwa.

Tło sprawy jest dość niezwykłe. Kliksówna utrzymywała swego czasu bliższe stosunki z właścicielem restauracji „Boston”. Franciszkiem Bolechowskim. Ostatnio stosunki te oziębły się a przyczyną miało być zainteresowanie się Bolechowskiego zatrudnioną w restauracji w charakterze bufetowej niejaką Wojciechowską. Powodowana zazdrością Kliksówna weszła w kontakt z Olechną, którego miała nakłaniać do wywabienia swej domniemanej rywalki z Gdyni i do wynajęcia zbirów celem jej zgładzenia.

Na poczet wynagrodzenia za spełnienie tej misji Kliksówna wpłaciła Olechnie 200 zł, które O. postarał się jak najszybciej utopić w alkoholu. Bolechowskiego, do którego lokalu Olechna uczęszczał, zastanawiał fakt, skąd osobnik takiego autoramentu miał naraz tyle gotówki. Pewnego razu Olechna w stanie podchmielonym wygadał się, jakie są jego i Kliksówny zamiary. Wówczas Bolechowski złożył doniesienie na policji, w wyniku czego niesamowita para znalazła się pod kluczem. S. B.

Kurjer Poznański 1933, nr 140, s. 2

Dyskretny młodzieniec ofiarą zemsty 2 kobiet

Niespodziewany atak dwóch gdynianek na Jana Zdybickiego

Na pl. Kaszubskim dwie kobiety napadły na 22-letniego Jana Zdybickiego, zam. w Małym Kacku. Zdybicki osaczony z dwu stron nie mógł uciekać. Kobiety, korzystając z bezradności młodzieńca, pobiły go dotkliwie tępymi narzędziami. Nieszczęśliwego Zdybickiego odprowadzono na stację Pogotowia Ratunkowego, gdzie lekarz nałożył mu opatrunki. Co było powodem tej niezwykłej napaści nie wiadomo, bowiem poszwankowany młodzieniec dyskretnie milczy.

Gazeta Gdańska 1939, nr 33, s. 9

O ratunek przed żoną

Zaskakujące spotkanie łódzkiego kupca Izaaka Rozenzweiga z mieszkanką Gdyni

Niezwykłą przygodę przeżył kupiec łódzki Izaak Rozenzweig. Przyjechawszy do Gdyni zobaczył nagle swoją żonę i zaczął wzywać ratunku. Przechodnie nie wiedząc co się stało i myśląc, że kupiec zachował się nieprzystojnie wobec damy, zaczęli go atakować i dopiero policjant wybawił go z opresji, doprowadzając oboje do komisariatu. Tu okazało się, że zaszła pomyłka. Dama nie była żoną kupca, ale mieszkanką Gdyni, łudząco podobną do małżonki pana Izaaka, z którą się rozwiódł przed rokiem i od tego czasu nie widział. Na odchodnym żona oświadczyła mu, że jeśli raz ją jeszcze w życiu zobaczy, to umrze. I stąd atak strachu na widok sobowtóra żony. Po wyjaśnieniu sprawy, oboje opuścili komisariat w największej zgodzie.

Dziennik Poznański 1939, nr 192, s. 3

Zapraszamy na Historie z pokładu do Biblioteki Wiedzy

W czwartek 14 marca, na godzinę 17:30 zapraszamy do Biblioteki Wiedzy na kolejne spotkanie poświęcone historii Gdyni.

Historia Gdyni to nie tylko historia miasta. To również często zupełnie nieznane, pełne humoru, sensacji i dramatyzmu opowieści o przygodach goszczących w gdyńskim porcie statków, marynarzy i pasażerów. Właśnie im poświęcone będzie spotkanie w Bibliotece Wiedzy zatytułowane “Historie z pokładu”.

Jego uczestnicy poznają opowieści o tajemniczych morderstwach i sensacyjnych miłościach. Dowiedzą się o przemytnikach, uciekinierach, nielegalnych emigrantach. Będą świadkami handlu żywym towarem, strajków marynarzy, katastrof, ucieczek ze statków i wielu innych historii, których wiele, w ciągu stuletniej historii gdyńskiego portu, miało miejsce.

Spotkanie prowadzi dr Krzysztof Chalimoniuk z Biblioteki Wiedzy, Redaktor Naczelny Rocznika Gdyńskiego.

Czwartek, 14 marca, godzina 17:30, Gdynia ul.Świętojańska 141, wstęp wolny.

Pokaz filmów Jacka Dworakowskiego

Z okazji 98. urodzin Gdyni, Towarzystwo Miłośników Gdyni zaprasza na pokaz filmów Jacka Dworakowskiego w czwartek 22 lutego o godzinie 17 w siedzibie TMG w Gdyni ul.Władysława IV 51.

Z okazji 98. urodzin Gdyni Towarzystwo Miłośników Gdyni zaprasza na pokaz filmów Jacka Dworakowskiego (fotograf, filmowiec autor filmów dokumentalnych i książek o Gdyni, laureat Nagrody Artystycznej Prezydenta Gdyni GALION GDYŃSKI 2014). Projekcje filmów z cyklu – Z Gdynią w życiorysie, odbędą się w czwartek 22 lutego o godzinie 17:00, w siedzibie TMG przy ul. Władysława IV 51. W programie takie filmy jak: Wspomnienia Komandora, Bileter, Wacław Szczeblewski – artysta z Pomorza, Komendant.

Po projekcji odbędzie się spotkanie z autorem.

Serdecznie zapraszamy, wstęp wolny.

Wenda i inni Twórcy Portu Gdyńskiego

W czwartek, 8 lutego o godzinie 17:30 zapraszamy na spotkanie w Bibliotece Wiedzy, tym razem będziemy mówić o budowniczych, twórcach Portu Gdyńskiego.

Kolejne spotkanie naszego nowego cyklu wiąże się z urodzinami Gdyni. O świętowaniu istnienia miasta, nie można mówić bez rozmowy o budowie gdyńskiego portu. Nie trzeba przekonywać, jak wielkie znaczenie miał i nadal ma, nie tylko dla mieszkańców naszego miasta.

W trakcie spotkania porozmawiamy o znanych i ważnych dla Gdyni nazwiskach. Ale spróbujemy też przybliżyć historię osób mniej znanych, a równie mocno zaangażowanych w rozwój portu. Proponujemy Państwu interesującą podróż wokół historii budowy portu, która odbywać się będzie w miłej, kameralnej atmosferze. 

Spotkania uatrakcyjnią upominki przekazane przez Zarząd Morskiego Portu Gdynia SA. 

Biblioteka Wiedzy, Gdynia ul.Świętojańska 141, 8.02.2024 godzina 17:30.

Serdecznie zapraszamy.

Wenda i inni - twórcy portu gdyńskiego

Między filmem a kieliszkiem — historia gdyńskich kin i restauracji

25 stycznia o godzinie 17:30 Biblioteka Wiedzy zaprasza na spotkanie „Między filmem a kieliszkiem” – historia gdyńskich kin i restauracji.

Rozpoczynająca tegoroczny cykl spotkań styczniowa prelekcja, poświęcona jest cieszącym się popularnością wśród gdynian kinom i lokalom gastronomicznym. Podczas spotkania poznać będzie można nie tylko historię ich powstania i funkcjonowania, ale też czasami dramatyczne, a niekiedy zabawne losy ich właścicieli, pracowników i gości.

Spotkanie prowadzi dr Krzysztof Chalimoniuk z Biblioteki Wiedzy, Redaktor Naczelny Rocznika Gdyńskiego.

Czwartek, 25 stycznia, godzina 17:30, Gdynia ul.Świętojańska 141.

Serdecznie zapraszamy, wstęp wolny.

Pomoc szwedzka dla mieszkańców i gdyńskich instytucji

Historia pomocy przekazanej przez przez organizacje i społeczeństwo szwedzkie przez port gdyński po zakończeniu działań wojennych.

Szwecja była jednym z nielicznych państw europejskich, które nie uczestniczyły jako strona walcząca w II wojnie światowej. Nie prowadząc działań militarnych, zarówno terytorium tego neutralnego kraju, jak i jego mieszkańcy nie zostali dotknięci dramatem, jaki był udziałem innych państw europejskich. Jeszcze przed zakończeniem II wojny światowej rząd premiera Per Albina Hansona podjął decyzję o wsparciu materialnym państw zniszczonych przez walki i system okupacyjny. Tuż po zakończeniu działań militarnych nastąpiła intensyfikacja akcji charytatywnych skierowanych do dotkniętych wojną rejonów Europy. Szacuje się, że Szwecja przeznaczyła na pomoc międzynarodową 16,6 mln koron [1].

Jednym z państw, do których kierowano szwedzką pomoc była Polska. W ramach podjętej akcji przesyłano do Polski transporty żywności, sprzęt medyczny, lekarstwa, ale dzięki zaangażowaniu szwedzkich organizacji charytatywnych powstały również szpitale, prewentoria, żłobki i szpitale.
Pomoc szwedzka skierowana była do kilku miejsc w Polsce, były to: społeczność ewangelicka zamieszkała rejonie Warmii i Mazur, zniszczona stolica wraz z okolicznymi miejscowościami oraz Trójmiasto. Zaangażowanie Szwedów w Gdyni, Gdańsku i Sopocie oraz położonych niedaleko: Dzierżążnie i Malborku wynikała z obecności Szwedów w tym rejonie w okresie międzywojennym. Wspólne interesy handlowe, inwestycje skandynawskie w Gdyni i Wolnym Mieście Gdańsku oraz kontakty personalne decydowały o wyborze rejonu Trójmiasta jako jednego z obszarów Polski, do których skierowano szwedzką pomoc charytatywną.
Całością akcji kierował Szwedzki Komitet Pomocy Międzynarodowej oraz Szwedzki Czerwony Krzyż. W ramach tej pierwszej organizacji działały mniejsze, np. Szwedzka Pomoc Europie. Obok nich z dużym zaangażowaniem włączyły się do akcji Polsce takie organizacje, ja: „Rädda Barnen” (Ratujcie dzieci), Szwedzki Komitten för Polenhjälpen (Komitet Pomocy Polsce) oraz organizacje tworzone przez związki wyznaniowe np. Inomeuropeisk Mission, Pomoc Filadelfijska, Pomoc Szwedzkich Baptystów i inne [2].

Gdynia była jednym z miejsc, do których organizacje szwedzkie kierowały pomoc charytatywną. Już od lipca 1945 r. port gdyński mógł przyjmować statki przybywające z towarami, co umożliwiło również dostarczanie żywności oraz repatriację Polaków powracających do ojczyzny. Władze szwedzkie, wykorzystując dogodne położenie miasta i możliwość wykorzystania transportu morskiego, zdecydowały się w Gdyni umieścić bazę transportową, która obsługiwała organizacje niosące Polsce pomoc charytatywną. Pierwsze transporty przysyłano już w listopadzie 1945 roku. Od grudnia 1946 do jesieni 1947 r. dary przywożone do Gdyni były odbierane przez szwedzkie organizacje i dowożone do innych miejsc w Polsce. Niektórzy z mieszkańców wspominają, że na parkingu przy hotelu „Polska Riviera” znajdowała się baza dla samochodów oznaczonych żółtym krzyżem na błękitnym polu z napisem „Sweden”. Wraz z kolumną transportową przysłano personel szwedzki (byli to kierowcy i mechanicy), który dbał o sprawne funkcjonowanie samochodów. Wraz z przedstawicielami poszczególnych organizacji charytatywnych i służbą medyczną w hotelu „Polska Riviera” zamieszkiwało stale ponad 100 osób [3].

Hotel nie ucierpiał w czasie wojny, dlatego jego przedwojenny właściciel mógł szybko przygotować go do przyjęcia gości. Drugim miejscem, w którym kwaterowano Szwedów był położony przy ul. Starowiejskiej hotel „Centralny”. Usytuowany blisko szpitala stał się miejsce zamieszkania dla lekarzy i pielęgniarek szwedzkich oraz tymczasową siedzibą władz konsularnych. Bazą transportową kierował początkowo kpt. Harald Einar Harling, kolejni szefowie tej bazy zmieniali się dość często [4].
Baza transportowa była ważna, gdyż pozwalała na szybką dostawę potrzebnych towarów. W Gdyni pomoc szwedzka koncentrowała się na wsparciu szpitala, pomocy dla dzieci i młodzieży szkolnej. Zarówno dla władz polskich, jak i przedstawicieli szwedzkich organizacji charytatywnych, za priorytetowe zadanie uznano doprowadzenie do szybkiego uruchomienia i doposażenia szpitala miejskiego. Już w marcu 1946 r. prasa informowała, że w ramach dotychczasowej pomocy szwedzkiej Polsce dostarczono 6 tysięcy łóżek szpitalnych, z czego dla szpitala w Gdyni przeznaczono 100 łóżek [5].

Zadanie wyposażenia gdyńskiego szpitala wziął na siebie Szwedzki Komitet Pomocy Polsce (Komittén för Polenhjälpen), który posiadał oddziały we wszystkich większych miastach Szwecji. Opiekę nad organizacją pomocy dla Gdańska i Gdyni zajął się oddział w Göteborgu. Organizowano koncerty, kiermasze, odczyty, wszystko pod hasłem: „zniszczonej wojną ludności bratniego kraju trzeba teraz okazać serce i pomoc” [6].

W ten sposób pozyskiwano środki finansowe na zakup niezbędnych lekarstw i narzędzi lekarskich dla Gdyni. W zarządzie tego oddziału ofiarnie pracowały wybitne osobistości szwedzkiego życia publicznego: pastor Albin Rosengren oraz Mia Leche Löfgren, Gunnar Weman, Gunhild Glimstedt, Maja Wetter. Ebba „Mia” Leche Löfgren (1878-1966) była znaną pisarką, córką profesora zoologii Wilhelma Leche i żoną polityka szwedzkiego Eliela Löfgrena.
Powszechnie znane były jej lewicowe i pacyfistyczne poglądy, które znajdowały odbicie w publikowanych opowiadaniach. Należała do osób mających wpływ na opinię publiczną w Szwecji. Jej zaangażowanie w prace komitetu spopularyzowały jego cele w środowisku szwedzkich intelektualistów. Kolejna z działaczek, Gunhild Glimstedt, jako żona Einara Glimstedta, jednego z dyrektorów firmy SKF produkującej łożyska kulkowe i blisko współpracującej przed wojną z Polską, skłoniła szereg osób do
złożenia dotacji na rzecz pomocy Polsce. Natomiast Maja Wetter (1904-1982), malarka, była żoną kontradmirała Erika Wettera (1889-1985) wysokiej rangi wojskowego, a następnie prezesa firmy AB Bofors. Bardzo gorąco zachęcała szwedzkich przedsiębiorców do wsparcia działań komitetu. Pani Wetter kierowała pracami oddziału w Gőteborgu od 1944 r., a po wojnie dwa lata reprezentowała organizację w Polsce i podczas tego pobytu nauczyła się języka polskiego. To znakomite grono działaczy społecznych z energią organizowało zbiórki darów dla gdynian.
Transporty przesłane przez Komitet Pomocy Polsce w Göteborgu napłynęły już z końcem sierpnia 1945 r., kiedy to statek szwedzki, parowiec „Grippen” przywiózł ładunek 45 bel odzieży. Były to głównie ubrania przeznaczone dla ludności Wybrzeża, a rozdzielone zostały pomiędzy dzieci pracowników portowych [7].

W ramach pomocy komitet wyposażył Szpital Miejski w Gdyni w łóżka, pościel, lekarstwa oraz instrumentarium medyczne. Wartość pomocy sięgała 1.5 mln zł. Uroczystość przekazania pierwszych darów miała miejsce 5 czerwca 1946 r. w obecności M. Wetter i G. Glimstedt. Obie panie zastrzegły, że pomoc ta skierowana jest do mieszkańców Gdyni, ale już wcześniej przekazano wyposażenie ośrodków dziecięcych w Gdańsku, Oliwie i Sopocie. Staraniem komitetu utworzono kuchnię w jednym z dostarczonych przez Szwedów baraków stojących na zapleczu Szpitala Miejskiego. Polenhälpen Göteborg uruchomiła w Gdyni aż 3 kuchnie polowe, w których pracowało 9 osób przygotowując ok. 1500 porcji zup dziennie dla najbiedniejszych. Posiłki rozwożone były w termosach samochodami do 5 punktów Caritasu. Do dzielnicy Grabówek przywożono 450 obiadów, do punktu w Chyloni 400, na Obłuże 500, do Cisowej 100 oraz w centrum Gdyni wydawano 50 obiadów. Dziennie Polenhälpen Göteborg wydawał na dożywianie dzieci w Polsce 66.750 zł, miesięcznie stanowiło to wydatek 1.735.00 zł. Każde dziecko ponadto otrzymywało kawałek sera i chleb8
Aby pomoc dotarła do potrzebujących, konieczna była współpraca nie tylko z pracownikami szpitala ale również z innymi organizacjami charytatywnymi. Dnia 20 grudnia 1946 r. w lokalu należącym do szwedzkich organizacji charytatywnych w Gdyni odbyła się konferencja w sprawie rozdziału podarowanych przez Szwecję darów. Istotne było, aby trafiła do najbardziej potrzebujących. Organizacja szwedzka zaprosiła do współpracy Caritas, Inspektorat Szkolny, Miejski Komitet Opieki Społecznej, Związek Byłych Więźniów Politycznych oraz Związek Inwalidów Wojennych. W imieniu organizacji szwedzkiej wystąpił kpt. Nils Thalen (1915-1987) [9].

Przyjęto wówczas zasady współpracy, które miały ułatwiać dystrybucję szwedzkiej pomocy wśród mieszkańców Gdyni. Bardzo ważną osobą, która koordynowała współpracę pomiędzy organizacjami była Krystyna Ejboel [10].

Pani Ejboel, z domu Manowicz, była Polką mieszkającą przed wojną w Gdańsku i małżonką Duńczyka, armatora Jensa Ejboela. Wraz z K. Ejboel w niesienie pomocy potrzebującym włączyli się również szwedzcy dyplomaci, pełniący funkcje konsularne w Trójmieście. Pierwszym z nich był konsul Gunnar Dryselius (1907-1982). Swoją funkcję pełnił do 26 listopada 1945 r., kiedy został oficjalnie otwarty konsulat szwedzki w Gdańsku. W następnym roku, od lipca 1946 r. misję kontynuował Thorsten Bergendahl, który znakomicie mówił po polsku. Obaj konsulowe główną siedzibę mieli w Gdańsku, ale w Hotelu Centralnym w Gdyni również zajmowali pomieszczenie, w którym pełnili obowiązki konsularne. Pomagali przy rozwożeniu darów, służyli pomocą jako tłumacze itd. Z dużym zaangażowaniem w organizację pomocy włączył się również pastor Thure Daniel Cedergren (1908-1969), który przed wojną zbudował Dom Marynarza Szwedzkiego (Svenska Sjömanskyrkan) w Gdyni. Zarówno podczas pełnienia swojej funkcji w mieście od listopada 1945 r., jak i po wyjeździe do Szwecji, zabiegał o organizację transportów z darami do Polski. To z jego pomocą oraz przy współpracy pastora Ove Andrella dostarczano nie tylko żywność, ale najróżniejsze towary, które mogły być przydatne wycieńczonej wojną ludności.
Współpracując z organizacją „Polenhälpen Malmö-Lund”, komitet z Gőteborga w październiku 1946 r. sfinansował transport darów, który dotarł do Gdyni statkiem „Egon”. Było to ponad 6,5 tys. kg darów, w tym lekarstwa, żywność i 2,4 tys. kg pomocy szkolnych dla dzieci gdyńskich szkół [11]. Składały się na nie: 40 tysięcy zeszytów, 10 arkuszy papieru rysunkowego, 72 grosów ołówków, 66 pudełek kredek, 27 kartonów obsadek, 70 grosów stalówek, 20 bloków do pisania i in. [12].


Akcja pomocy Polsce została zakończona w 1947 roku. Wiązało się to z rosnącą wrogością, która w okresie zimnej wojny cechowała stosunki Polski z państwami zachodnimi. Dopiero pod koniec lat 50. XX wieku współpraca gospodarcza się ożywiła i nawiązano bliższe kontakty polityczne. Gdynianie pamiętali o pomocy, jaką niosły mieszkańcom miasta szwedzkie organizacje charytatywne. Uczczono ją, nadając w 1946 r. nazwę Bulwar Szwedzki promenadzie biegnącej od Skweru Kościuszki w kierunku Orłowa.

Literatura: Arnold Kłonczyński, Pomoc szwedzka dla powojennej Gdyni, “Rocznik Gdyński” nr 29, s. 39-42.

PRZYPISY

[1] Sveriges Internationella Hjälpverksamhet 1939-1950, Stockholm 1957, s. 15, 25.
[2] Jadwiga Wróblewska, Pomoc Szwecji dla Polaków po drugiej wojnie światowej, [w:] „Studia Scandinavica”, 1988, nr 11, s. 112.
[3] Dary Szwecji dla Polski, [w:] „Dziennik Bałtycki”, nr 183, 26 listopada 1945 r., s. 5.
[4] M. Mikulska, Pomoc szwedzka dla Polski, „Dziennik Bałtycki”, nr 199, 12 grudnia 1945 r., s. 3.
[5] 200 ton mleka, instrumenty chirurgiczne i narzędzia szpitalne przesyła Szwecja Polsce, [w:] „Dziennik Bałtycki”, nr 66, 8 marca 1946 r., s. 3.
[6] E. Kochanowska, Polenhjälpen Göteborg, [w:] „Dziennik Bałtycki”, nr 68, 11 marca 1947 r., s. 5.
[7] Dar Szwecji dla Polaków, „Dziennik Bałtycki”, nr 98, 1 września 1945 r., s. 3.
[8] E. Kochanowska, Polenhjälpen …, s. 5.
[9] Odzież ze Szwecji dla młodzieży i najbiedniejszej ludności Gdyni, „Dziennik Bałtycki”, 23 grudnia 1946 r., nr 354, s. 4.
[10] Szwedzki Kommitten för Polenhjälpen kompletnie wyposażył szpital dziecięcy w Gdyni, [w:] „Dziennik Bałtycki”, nr 156, 7 czerwca 1946 r., s. 5.
[11] Nowe dary Polenhjälpen, „Det Nya Polen”, 1946, nr 13-14, s. 21.
[12] Dzieci szwedzkie dzieciom gdyńskim, „Dziennik Bałtycki”, nr 318, 17 listopada 1946 r., s. 4.


Pokaz filmów Jacka Dworakowskiego

Towarzystwo Miłośników Gdyni zaprasza na pokaz filmów Jacka Dworakowskiego, który odbędzie się 19 stycznia o godzinie 17:00 w siedzibie TMG ul.Władysława IV 51, Gdynia.

Jacek Dworakowski — fotograf, autor filmów dokumentalnych i książek o Gdyni, m.in. “Gdynia. Portret miasta na jawie i we śnie”. Na spotkaniu zostaną zaprezentowane filmy: “Przed wielkim rejsem”, “Zima”, Kurkowa 12″, “90 lat Polskiego Oręża na morzu”. Po filmach zapraszamy na spotkanie z autorem.

Serdecznie zapraszamy, wstęp wolny.

Zajście kolędnicze, Herody

Towarzystwo Miłośników Gdyni, Wolne Brzmienia i Teatr w Oknie / TwO Windows Theatre zapraszają na Zajście kolędnicze 29 grudnia o godzinie 17 pod Teatrem w Oknie, przy ul.Długiej 50/51 w Gdańsku.

“Z Nowym Rokiem nadchodzimy, zdrowia, szczęścia Wam życzymy!
Gody, gody, godowanie, będzie kwarta za śpiewanie!!!…”

Nadchodzi piękny czas Świąt Bożego Narodzenia a wraz z nim w Gdańsku “dobrej tradycji stanie się zadość”!!
Zapraszamy wszystkich gdańszczan, Polaków, Ukraińców, kolędników wszystkich narodowości do wspólnego świętowania z Gwiazdą Betlejemską i pieśnią urodzaju na ustach..

Śpiewający kolędnicy, grajkowie, gwiaździch, Józef, Herod, Żyd, Trzej Królowie, Maryja z dzieciątkiem, Żołnierz, Anioł, Śmierć, Czort, Bieda, Dziada, Baba, Cyganka, Koza, Koń, Turoń, Niedźwiedź, Kogut…opanują Długi Targ. Mile widziani kolędnicy w przebraniu, zainspirowani historią Herodów.

Dawniej wierzono, że już sama obecność kolędnika, czyli istoty przybyłej z zaświatów to wielki dar.
Kolędowanie od zarania to obrzędy związane z wymianą darów. W zamian za życzenia przyjmowane jako pomyślna wróżba urodzaju, powodzenia i łaskawego Nowego Roku, gospodarze obdarowywali kolędników świątecznymi łakociami lub drobnymi datkami. Przekonamy się o hojności gdańszczan. 

A jeśli masz ochotę po prostu przyłączyć się do zabawy, załóż strój kolędnika, albo weź ze sobą lampionik i ruszaj z nami ulicami Gdańska. Czekamy na Ciebie już 29.12 o godz. 17:00 pod Teatrem w Oknie, przy ul. Dlugiej 50/51!!

Zajście kolędnicze jest częścią projektu PIEŚNI NASZYCH SĄSIADÓW, dofinansowanego ze środków Samorządu Województwa Pomorskiego.