Stulecie powstania stoczni w Gdyni – monografia Krzysztofa Stefańskiego. W miarę jak zbliżać się będziemy do rocznicy 100-lecia nadania Gdyni praw miejskich wydawanych będzie coraz więcej najróżniejszych publikacji poświęconych historii Gdyni jako miasta.
Warto pamiętać, że wartościowe, całościowo traktujące różne gdyńskie tematy, a zarazem ciekawie napisane książki wydawane były w latach poprzednich. Do takich publikacji należy Stocznia im. Komuny Paryskiej 1922-2022. Stulecie powstania stoczni w Gdyni – wielce obszerna monografia autorstwa Krzysztofa Stefańskiego licząca prawie 700 stron i ponad 1110 fotografii. W tej właściwie kompletnej publikacji przybliża autor czytelnikowi dzieje gdyńskiej Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, związanej z dziejami miasta i jego mieszkańców.
Mówiąc o publikacji Krzysztofa Stefańskiego najlepiej chyba oddać głos autorowi.
WSTĘP
Minęło już 100 lat od powstania Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, od jej początku w 1922 roku. Przedstawiam zatem jej dzieje od lat przedwojennych, aż do końca 1991 roku, kiedy to przekształciła się w Spółkę Akcyjną. Przywracam tym samym pamięć o niej i o stoczniowcach, bohaterach tamtych czasów.
Na tle tych wszystkich wydarzeń ukazuję też historię mego ojca, mgr inż. Zenona Stefańskiego, który był tego pomysłodawcą. Słyszałem, jak nieraz mówił, że na emeryturze spisze i wyda wspomnienia dotyczące swego życia, pracy w SKP i jej historii, bo wtedy dopiero będzie miał na to czas. Nie doczekał tego jednak i zmarł w 1985 roku. A ja uważałem za swój obowiązek spełnić jego marzenie i napisać to, czego on nie zdążył. Jest to dla mnie jakby spełnienie jego testamentu. Żałuję tylko, że tak późno się za to wziąłem.
W książce cytuję odnalezione zapiski mojego ojca, odręczne lub w maszynopisie, no ale w większości korzystam z innych źródeł. Najbardziej cenne z nich, to bezpośrednie rozmowy ze stoczniowcami oraz przekazane mi przez nich pamiątki. Szkoda tylko, że niektórzy z nich nie dożyli do czasu wydania tej książki. W takim przypadku przekażę ją ich rodzinom.
Uważam książkę za dokument historyczno–biograficzny. Nabrała prawie charakteru albumowego z powodu dużej ilości zdjęć. Nie chciałem jednak ograniczać ich ilości, zwłaszcza fotek osób, których pragnąłem jak najwięcej upamiętnić.
Niektórzy mogą zwrócić uwagę na to, że pisałem z dużej litery, może nie zawsze zgodnie z ortografią, zawody, miejsca i stanowiska służbowe stoczniowców. Chciałem w ten sposób wyrazić im swój szacunek, podkreślić znaczenie i trud ich pracy. Proszę o wyrozumiałość ewentualnych korektorów lub krytyków.
A oto tekst, jaki Zenon Stefański chciał zamieścić we wstępie do książki, którą pragnął napisać. Natrafiłem na niego w notatkach ojca:
„W życiu każdego są okresy trudne i przyjemne, ciekawe i monotonne. Moje życie było urozmaicone i niezbyt lekkie, a fakty interesujące i prawdziwe. Dlatego we wspomnieniach ukazuję okres prywatny i zawodowy w moim życiu, piszę o kolegach ze stoczni, o ich pracy trudnej, ale ciekawej, o ich wzlotach i upadkach, o naszym zakładzie. Ja sam też byłem raz na wozie, raz pod wozem, ale kilkudziesięcioletnia praca w jednym miejscu upoważnia mnie do napisania tych słów i pokazania, chociaż w części, blasków i cieni zawodu stoczniowca”. Wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia… Co znaczą dla nas? Co znaczą dla nas razem i dla każdego z osobna? Wszak one są jak perły: mają w sobie coś z klejnotów i coś z łez.
Mgr inż. Zenon Stefański. Fot. ze zbioru autora