Zamachy samobójcze spowodowane alkoholem i nieporozumieniami rodzinnymi Jerzego Tynkowskiego i Stanisławy Trzcińskiej
Onegdaj popołudniu w cukierni Lisieckiego, przy ul. Świętojańskiej wydarzył się niesamowity wypadek. Jeden z gości jak się później okazało rzeźnik Jerzy Tynkowski, ni stąd ni zowąd poderżnął sobie żyły u rąk.
Tynkowski przyszedł do cukierni w stanie podchmielonym prawdopodobnie więc zamach samobójczy był bezmyślnym odruchem spowodowanym nadmierna ilością wypitego alkoholu. Dziwnego „desperata” odstawiono do szpitala, gdzie udzielono mu pomocy. Żadne niebezpieczeństwo życiu jego nie grozi niebezpieczeństwo.
Również onegdaj wieczorem we własnem mieszkaniu w baraku Wandtkego przy ul. Świętojańskiej, targnęła się na życie zażywając większą ilość esencji octowej dwudziestokilkuletnia Stanisława Trzcińska. Nieszczęśliwą przewieziono do szpitala Sióstr Miłosierdzia, gdzie mimo zastosowania zabiegów lekarskich około godziny 11 wieczorem zmarła. Przyczyną rozpaczliwego kroku były niesnaski rodzinne.
Dwa zamachy samobójcze jednego dnia przy ul. Świętojańskiej w Gdyni, “Dziennik Poznański” 1933, 8 kwietnia s. 6.