Zimowe śnieżyce wstrzymały dowóz węgla do Gdyni, ograniczając pracę w porcie do 2–3 dni tygodniowo i zatrzymując 28 statków; napięcia po opóźnieniach zasiłków uspokoiła interwencja władz. Budownictwo stanęło, ceny placów spadły o 30–40%, a handel dławi brak gotówki i niesolidni dłużnicy. Na rynku prasy debiutuje „Gazeta Morska”, a równolegle rosną obawy przed ekspansją firm z obszaru WM Gdańska. Związki żądają 1,30 zł/h, lepszego oświetlenia i zaplecza w porcie (pracodawcy proponują 1,25 zł). Policja wzmacnia działania; bezrobocie to ok. 800 osób w mieście (ok. 3300 w okręgu), odnotowano też pojedyncze aresztowania i niewielkie pożary.
2
I. Sytuacja ogólna.
Okres sprawozdawczy większego ożywienia nie wykazał. Wspomnieć jedynie należy o pewnym wrzeniu wśród bezrobotnych, którym Okręgowy Zarząd Funduszu Bezrobocia zwlekał zbyt długo z wypłatą zasiłków. Wrzenie po-wyższe, dzięki wkroczeniu we właściwym momencie władz administracyjnych, zlikwidowano i umysły uspokojono. W ostatnich dniach, na skutek panujących w głębi kraju zadymek śnieżnych i mrozów [oraz] wynikłych z tego powodu trudności kolejowych, obniżył się do minimum dowóz węgla do Gdyni. Ponieważ zapasy na torach, które normalnie przynoszą 6 do 9 000 ton, dawno już się wyczerpały, siłą rzeczy wynikł stan, że robotnicy, nie mając co przeładowywać, pozbawieni są pracy. Część z nich pracuje zaledwie 3 dni w tygodniu, część 2 [dni]. Ogólna ilość okrętów czekających na załadunek w porcie wynosi 28. Pierwsze transporty węgla spodziewane są dzisiaj w godzinach popołudniowych. Mimo trudnej sytuacji finansowej, spowodowanej brakiem pracy, wśród robotników panuje spokój. Zdenerwowanie natomiast wywołują wiadomości nadchodzące z [Górnego] Śląska o przygotowaniach do strajku w kopalniach. Robotnik portowy bowiem zdaje sobie sprawę, że strajk w kopalniach to pozbawienie go na dłuższy czas zarobku w Gdyni, to ewentualne zmniejszenie się eksportu, a tym samym i w przyszłości przeładunku.
W dziale budowlanym panuje zastój, spowodowany mrozami. Ogólnie jednak wyczuwa się i tu zdenerwowanie z braku wiadomości, jakie kredyty przeznaczone zostaną na budowę Gdyni. Wprawdzie przedstawiciele Komitetu Rozbudowy przywieźli z Warszawy pomyślną wiadomość o zamierzeniu przeznaczenia na cel powyższy 10 milionów zł, tym niemniej jednak depresji to nie rozwiązało. Zastój w ruchu budowlanym przyczynił się do obniżenia [wartości] placów o 30-40% z dalszą tendencją zniżkową. W dziale handlowym w dalszym ciągu brak pieniędzy oraz słyszy się narzekania na niesolidność kupujących na kredyt. Nie tylko w Gdyni, ale i na całym Pomorzu urobiło się zdanie, że nabywcy gdyńscy należą do najmniej solidnych Polsce.
Brak solidności w regulowaniu swych zobowiązań jeszcze bardziej utrudnia sytuację handlu. Nie można pominąć milczeniem rozgoryczenia, jakie coraz bardziej utrwala się sferach urzędniczych z przyczyny przewlekania przez Ministerstwo Robót Publicznych przydziału terenu dla spółdzielni mieszkaniowych. Tylko osobiste wpływy poszczególnych ludzi działają hamująco i nie dopuszczają do przerzucania całej sprawy na łamy pism. W ostatnich dniach zwracali się do mnie przedstawiciele robotniczych spółdzielni mieszkaniowych, celem poinformowania mnie o zamiarze zlikwidowania spółdzielni. Przyczyną [jest] nieprzydzielenie terenów przez państwo i sprzeciw władz wojskowych na przydział organizacjom robotniczym terenów miejskich na Oksywiu. Sprawa hotelu robotniczego na Grabowie zaczyna już być przez organizacje robotnicze poruszana jako ilustracja niepoważnego traktowania przez władze zagadnień robotniczych. Dla okazania na zewnątrz, że władze interesują się sprawami robotniczymi wybudowano hotel robotniczy, ale budowę wykonano w ten sposób, że z nastaniem mrozów robotnicy musieli z hotelu uciekać z przyczyny zimna panującego wewnątrz, mimo palenia w piecach.
[II. Przegląd prasy.]
Z dniem 1 lutego br. ukazał się pierwszy numer „Gazety Morskiej” drukowanej w Poznaniu, a wydawanej przez spółkę wydającą „Gazetę Poznańską i Pomorską”, której nazwę zmieniono jednocześnie na „Gazetę Zachodnią”. Inicjatorzy utworzenia „Gazety Morskiej” zdawali sobie całkowicie sprawę, że przez szereg pierwszych miesięcy będzie ona wymagać finansowej pomocy. Dlatego też na szeregu zebrań, jakie się odbywały, czy to u mnie w Gdyni, czy też na terenie [WM] Gdańska, starano się nakłonić firmy do zadeklarowania pewnych kwot, których łączna wysokość sięga 30 000 zł. Pewne firmy deklarują swoje poparcie, inne natomiast ociągają się do czasu wyrobienia sobie zdania o „Gazecie Morskiej”. By nie rozbijać z trudem scementowanej jedności w Gminie Polskiej w [WM] Gdańsku, postanowiono wykupić od dotychczasowego właściciela, p. [Jana] Teski, wychodzącą na terenie [WM] Gdańska „Gazetę Gdańską -Echo Gdańskie”. Uczyniono to jedynie ze względu na Gminę Polską, w której dwa zwalczające się dzienniki miejscowe mogłyby wywołać rozłam. Z punktu widzenia kupieckiego nie było bowiem racji wykupywanie dziennika deficytowego, bijącego 1 500 egzemplarzy, drukowanego w Bydgoszczy jako odbitka „Dziennika Bydgoskiego”. Mimo powyższych tendencji, część dawnych pracowników „Gazety Gdańskiej”, z karanym przez sądy niemieckie za kradzież [Tadeuszem] Ziółkowskim na czele, w oparciu o pewne kapitały polskie w [WM] Gdańsku, porozumiało się z [Bolesławem] Kiełbratowskim, właścicielem wychodzącego w Gdyni „Dziennika Gdyńskiego” i rozpoczęło wydawnictwo nowego dziennika pod nazwą „Gazeta Gdańska -Dziennik Gdyński”. Nowe to wydawnictwo drukowane w Gdyni, w redakcji „Dziennika Gdyńskiego” daje ten sam materiał co i „Dziennik Gdyński”. […] [Jaką rolę spełni] „Gazeta Morska” w życiu społeczeństwa polskiego na wybrzeżu na razie przesądzać trudno. Pierwsze, jednakże numery nie wykazują dużego zainteresowania się sprawami morza; być może jest to wina błędów organizacyjnych, czy też nienależytego jeszcze skompletowania personelu redakcyjnego.
III. Polski ruch polityczny.
W okresie sprawozdawczym nie notowano ważniejszych przejawów życia politycznego.
IV. Polskie związki organizacji społecznych.
Towarzystwo Powstańców i Wojaków inicjatywy żadnej w pracy nie wykazuje. Związek Strzelecki po przesileniu reorganizacyjnym liczy około 20 członków [-] ludzi karnych i zgranych członków odbywających tygodniowe ćwiczenia. Władze wojskowe przechodzą z dużym poparciem dla tej organizacji. Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” ćwiczenia odbywa w sali „Polskiej Riwiery”. Duch na ogół panuje w organizacji dosyć mocny. Związek Rzemieślników odbywa normalne zebrania organizacyjne celem rozszerzenia swej organizacji na wszystkich rzemieślników polskich w Gdyni. Ilość członków liczy obecnie ponad 80.
V. Sekty religijne. Sprawozdanie negatywne.
VI. Mniejszości narodowe.
W miarę rozwoju miasta i życia gospodarczego w Gdyni następuje coraz silniejszy dopływ elementu niemieckiego, przeważnie z obszaru Wolnego M[iasta]. Gdańska. W całym szeregu firm polskich w Gdyni, jako urzędnicy, czy też jako robotnicy wykwalifikowani, zatrudniani są obywatele gdańscy, z których większość nie włada nawet językiem polskim. Również szereg firm gdańskich zakłada wspólnie z obywatelami polskimi spółki jawne, czy ciche, które pod polskimi firmami „etablują” się w Gdyni. Jeżeli się do powyższego doda, że cały szereg robót poważniejszych powierza się do wykonania firmom niepolskim, mającym swe siedziby poza obrębem Gdyni, bardzo często na obszarze Wolnego M[iasta]. Gdańska, to możemy urobić sobie obraz przenikania niemczyzny do jedynego tworzącego się w Polsce miasta portowego. Przedstawiciele firm polskich w rozmowie ze mną, skarżą mi się ustawicznie na silne współzawodnictwo firm niemieckich na przetargach, które w wypadkach złożenia ofert wyższych od firm polskich, po ustaleniu tego obniżają je natychmiast poniżej poziomu firm polskich, byle tylko robotę otrzymać. Straty wynikłe z powyższego mają firmom niemieckim być wyrównywane z tajnego funduszu 10 milionów dolarów, przeznaczonego przez organizacje niemieckie na podtrzymanie niemczyzny w zachodnich województwach [RP]. Zrozumiałą jest rzeczą, że firmy niemieckie zatrudniają tylko Niemców [-] obywateli Rzeszy, czy też Wolnego M[iasta]. Gdańska. Tym się też tłumaczy coraz częściej rozbrzmiewający język niemiecki na ulicach Gdyni, tam bardziej, że nie władając językiem polskim robotnicy wykwalifikowani tylko po niemiecku porozumiewają się z polskimi robotnikami wykwalifikowanymi.
Moim zdaniem miarodajne władze winny się wypowiedzieć, czy wskazane jest tolerowanie dalszego napływu do Gdyni obywateli niepolskich, nie w roli kapitalistów, tworzących nowe placówki życia gospodarczego, a w roli pracobiorców, odbierających zarobki robotnikom polskim. Przy zastosowaniu w Gdyni tych samych utrudnień
[w] stosunku do obywateli gdańskich, a tym bardziej obywateli Rzeszy, jakie na terenie [WM] Gdańska stosują organy policyjne do obywateli polskich, można by z dużym powodzeniem zmniejszyć ilość zatrudnionych w Gdyni obywateli gdańskich. W ostatnich czasach do okolic Gdyni i na terenie samej Gdyni przenikają emisariusze banku holenderskiego, proponującego pożyczki oprocentowane w stosunku 4 do 100 rocznie. Wg niesprawdzonych jeszcze wiadomości, właściciel majątku Rekowo w powiecie Morskim, [Paweł] Mahnke, były oficer armii niemieckiej, udziela małorolnym, jako mąż zaufania banków niemieckich, pożyczek na 2% rocznie. Pieniądze Mahnke otrzymywać ma z Lęborka via Gdańsk.
VII. Ruch wywrotowy [i] przestępczość. Sprawozdanie negatywne.
VIII. Ruch zawodowy.
Zjednoczenie Zawodowe Polskie z dniem 31 stycznia br. wypowiedziało na 1 marca br. umowę, obowiązującą pomiędzy pracodawcami i pracobiorcami na terenie portu. Pertraktacje pomiędzy stronami rozpoczną się prawdopodobnie 10 bm. Główne żądania Zjednoczenia to podwyższenie płacy do 1,30 zł za godzinę, wybudowanie przez pracodawców poczekalni i stołówki w porcie oraz lepsze oświetlenie w nocy terenów pracy. Wszystkie te wymagania, moim zdaniem, są do przyjęcia. Silniejsze oświetlenie terenów pracy nocą jest konieczne i gdyby tego nie wysunęli robotnicy, uczyniłyby to władze administracyjne, a to ze względu na bezpieczeństwo pracujących. Ilość bowiem nieszczęśliwych wypadków z 26 w roku 1927 podniosła się do 84 w roku 1928. Znaczna większość wypadków zachodzi nocą, z braku należytego oświetlenia. Wprawdzie w roku 1928 powiększył się znacznie ruch towarów porcie, tym niemniej ilość nieszczęśliwych wypadków uważać należy za nadmiernie wysoką. Wybudowanie na terenie portu poczekalni, w której ewentualnie mieściłaby się i stołówka [dla] robotników pracujących, uważać należy również za rzecz niezbędną z punktu widzenia państwowego. Poczekalnia taka byłaby jednocześnie i giełdą pracy, gdzie skupiliby się wszyscy robotnicy, poszukujący zajęcia. Dzisiaj takim miejscem spełniającym rolę giełdy jest przejazd kolejowy w porcie. Tu grupują się wszyscy, którzy są do wynajęcia. I tam też kierują się przodownicy poszczególnych firm, by uzupełnić nową zmianę, względnie, aby wynająć ponad normalną ilość robotników. Oczekiwanie to w obecnych warunkach odbywa się [w] deszczu, śniegu czy [na] mrozie w zimie, lub też na wietrze i słońcu w lecie. Brak stołówki, gdzie robotnicy mogliby spożyć przyniesiony ze sobą posiłek lub też odpocząć w czasie przysługującej im przerwy podczas pracy, nie wpływa dodatnio na ich zdrowie, ani też przyczynia się do powiększenia wydajności pracy.
Odnośnie [do] stawek płacy, to w ostatnich dniach zauważyłem pewien zwrot ze strony pracodawców. Gdy przedtem bowiem pan [Lucjan] Byczkowski, jako przedstawiciel pracodawców, w rozmowie ze mną ustosunkował się dosyć przychylnie do stawki 1,30 zł za godzinę, to podczas ostatnich rozmów wysuwa stawkę 1,25 zł, traktując stawkę 1,30 [zł] jako zbyt wygórowaną. Stawkę 1,25 zł po podniesieniu się wydajności robotników podniesiono by również po kilku miesiącach do 1,30 zł. Mam wrażenie, że zmiana ta zaszła w rozmowach przeprowadzanych przez pana Wyszkowskiego z jednym z panów przedstawicieli z Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Ze swej strony, obejmując całokształt zagadnień robotniczych w Gdyni, uważam za swój obowiązek podkreślić konieczność uregulowania sprawy płac robotniczych na czas dłuższy i nie pozostawiania jej nadal otwartą. Muszą bowiem liczyć się z tym, że Związek Robotników Transportowych nie dał za wygraną i zamierza w najbliższym czasie przerzucić do Gdyni Sekretariat Okręgowy. Zamierza tu usadowić sztab ludzi wyrobionych już w tworzeniu i przewodzeniu organizacji robotniczych, gdyż zdaje sobie całkowicie sprawę, że mając mocną siedzibę w Gdyni, posiada możność organizowania i promieniowania na całe Pomorze i, że stąd łatwo im utrzymać kontakt z organizacjami [z] Europy Zachodniej.
Dlatego też uważam za konieczne definitywne zlikwidowanie sprawy płac robotniczych zanim Okręgowy Sekretariat Robotników Transportowych zostanie w Gdyni utworzony. Ustalenie stawki płac już obecnie na 1,30 zł umocni pomiędzy robotnikami wpływy Zjednoczenia Zawodowego i uczyni ich odpornymi na agitację Związku Robotników Transportowych. I samo Zjednoczenie będzie miało w ręku mocne atuty. Poza tym przy obecnym stanie cen i warunkach pracy, stawkę 1,30 zł uważam za osiągalną i realną. Organizowanie [się] przez Zjednoczenie Zawodowe Marynarzy posuwa się naprzód. Kadra organizacji jest już utworzona i z każdym dniem ktoś, występujący ze Związku Transportowców, powiększa jej szeregi. Dziś o godzinie 19.00 odbędzie się przełomowe zebranie, gdzie prawdopodobnie większość marynarzy zadeklaruje swoje wystąpienie ze Związku Transportowców.
Związek Zawodowy Robotników Transportowych definitywnie przestał istnieć. Pieczęć Związku złożono u mnie. Związek Robotników Zawodowych Oddział Żeglugi Morskiej jest w stanie rozkładu. Pracę z ostatnich tygodni cechuje nerwowość, bezplanowość w posunięciach i determinacja w wystąpieniach na zewnątrz. Ustąpienie z organizacji ludzi, mających wpływ pomiędzy marynarzami, siłą rzeczy musiało wywołać konsternację pomiędzy załogami poszczególnych statków. Obecny zarząd organizacji wszystkich z niej ustępujących, ogłasza jako zdrajców sprawy robotniczej, grożąc zemstą, zdemaskowaniem i ogłoszeniem w prasie wszystkiego, co by mogło ich skompromitować.
Wspomniana wyżej nerwowość i bezplanowość cechowała posiedzenie Zawodowego Związku Transportowców Oddział Żeglugi Morskiej w dniu 31 stycznia br., na którym informowano zebranych, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu poleciło Urzędowi Morskiemu w Gdyni angażować na statki ludzi tylko z tylko za pośrednictwem Związku Transportowców. W tej sprawie zdecydowano wysłać delegacje do Urzędu Morskiego, by na statki brani byli tylko członkowie Związku. Zdecydowano również wysłać delegację do Pana Prezydenta Rzeczypospolitej [Ignacego Mościckiego], która przedstawiłaby potrzeby i bolączki marynarzy. Na podkreślenie zasługuje fakt zwracania się Związku Zawodowego Robotników Transportowych Oddział Żeglugi Morskiej o pomoc do organizacji zagranicznych. Gdy mianowicie na s/s „Warta”, znajdującym się wówczas w Anglii, urządzono częściowy strajk, z Gdyni wysłano list podpisany przez Grabowskiego i Szopińskiego, obecnych menedżerów Związku do Cardif[f] do pana Hoodsona, by tamtejsza organizacja spowodowała u władz angielskich rewizję na s/s „Warta”, gdzie bezpieczeństwo marynarzy jakoby wykazywało pewne braki, a to z tej przyczyny, że szalupa na lewej burcie jakoby nie miała być w stanie nadającym się do użytku. Fakt powyższy, moim zdaniem, rzuca należyte światło na działalność transportowców.
Jeżeli faktycznie bezpieczeństwo marynarzy byłoby zagrożone, obowiązkiem polskiej organizacji było powiadomić o tym władze polskie, a nie obce. Ustosunkowanie się gdańskich Freie Gewerkschaften do Związku Transportowców w Gdyni jest w dalszym ciągu tego rodzaju, że często daje wiele do myślenia. Rady bowiem i wskazówki jak winien postąpić związek w obecnym stanie przełomu udzielane są z [WM] Gdańska. Dlatego też należy dążyć do zorganizowania marynarzy w ramach Zjednoczenia Zawodowego, któremu, moim zdaniem, w obecnej fazie udzielić trzeba jak najsilniejszego poparcia. Abstrahując od jego platformy społecznej, zyskujemy tę pewność, że nie pójdzie on pod komendę wpływów międzynarodowych.
[IX.] Bezrobocie
Bezrobocie na terenie Gdyni obejmuje obecnie około 800 osób, z czego do Funduszu Bezrobocia zgłosiło się zaledwie 325. Bezrobocie w całym okręgu, to jest powiatach: morskim, kościerskim, kartuskim i Gdyni wynosi około 3300 osób.
[X.] Stan bezpieczeństwa. Sprawozdanie negatywne.
Powiększenie obsady Komisariatów [Policji Państwowej] w Gdyni pozwoliło intensywniej pchnąć sprawę bezpieczeństwa w [mieście]. Wprawdzie pomiędzy elementem przydzielonym jest dużo ludzi jeszcze nie wyszkolonych, tym niemniej tworzą oni już odciążenie pracy dla pracowników personelu wyszkolonego, który może być użyty z większym natężeniem energii w dziedzinie wykrywania i ścigania przestępców. Tym się też tłumaczy, że w ostatnich tygodniach znaczna część kradzieży, zwłaszcza poważniejszych, została wyśledzona i sprawcy ujęci. Tak np. dokonana w nocy z 5 na 6 bm. kradzież towarów na sumę 7-8 000 zł została wyśledzona już po kilku godzinach, zaś sprawcy w liczbie 11 ujęci tego samego dnia. Dział służby śledczej w dalszym ciągu jest do zorganizowania. Kradzieży w okresie sprawozdawczym zameldowano 74 z tego 4 z włamaniem, protokołów za opilstwo sporządzono 16, z[a] przekroczenie przepisów meldunkowych 34, przekroczenie godziny handlu 8, [za] oszustwa 9, przekroczenie przepisów sanitarnych 3, włóczęgostwo i żebractwo 3, nadmierne pobieranie cen 3 [i] przekroczenie przepisów w ruchu kołowym 6.
XI. Sytuacja nadgraniczna. Sprawozdanie negatywne.
XII. Szpiegostwo i dywersja. Sprawozdania negatywne.
XIII. [Inne.]
Dnia 21 stycznia br. na skutek telefonogramu Wydziału Śledczego [PP] w Krakowie aresztowano w Gdyni Leopolda Pawlika oraz jego kochankę Zofię Prosałównę, którzy skradli w Dębnie (powiat Nowy Targ) 4 000 dolarów. Pożarów notowano 3, które straży ogniowej udało się zlokalizować przed przybraniem groźniejszych rozmiarów.

