DANCING COLOMBINA GDYNIA

DANCING COLOMBINA NOC SYLWESTROWA O 4-tej rano wszyscy spotykają się na tradycyjnym POLSKIM ŻURKU

DANCING COLOMBINA NOC SYLWESTROWA O 4-tej rano wszyscy spotykają się na tradycyjnym POLSKIM ŻURKU

Miejska Biblioteka Publiczna w Gdyni

Biblioteka Gdynia
Biblioteka Gdynia

Zdjęcia ze zbiorów Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdyni

Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni – NASZA WYSTAWA EKSPONOWANA W SEJMIE

Muzeum Marynarki Wojennej
Muzeum Marynarki Wojennej

W holu głównym budynku Sejmu RP zaprezentowaliśmy we wtorek, 9 stycznia, wystawę „Zbrodnie komunistyczne w Marynarce Wojennej w okresie stalinowskim”. W wernisażu udział wzięli parlamentarzyści z marszałkiem seniorem Kornelem Morawieckim, dyrektorzy kilku placówek muzealnych, zaproszeni goście m.in. ostatni dowódca Marynarki Wojennej admirał w st. spoczynku Tomasz Mathea oraz syn zamordowanego komandora Stanisława Mieszkowskiego – Witold.
Marynarkę Wojenną reprezentowali: kadm Mirosław Mordel – Inspektor Marynarki Wojennej, wraz z zastępcą kadm. Jarosławem Ziemiańskim, kadm Krzysztof Jaworski, dowódca 3 Flotylli Okrętów, grupa oficerów m.in. z dowódcą ORP „Błyskawica” kmdr por. Walterem Jaroszem.
Organizatorów wystawy reprezentowali: prezes IPN dr Jarosłąw Szarek, wiceprezes prof. Krzysztof Szwagrzyk, dyrektor gdańskiego Oddziału IPN prof. Mirosław Golon, dyrektor MMW Tomasz Miegoń, zastępca dyrektora Aleksander Gosk. O samej wystawie mówili autorzy: dr Tomasz Neubauer (MMW) i Daniel Sieczkowski (IPN Gdańsk).

Download (PDF, 314KB)

Szkło Metal Detal – Podróż do modernistycznego wnętrza

Szkło Metal Detal
Szkło Metal Detal
Szkło Metal Detal
Szkło Metal Detal

Choć wystawa „Szkło, metal, detal. Architektura Gdyni w szczegółach” pokazywana była w Muzeum Miasta Gdyni od 20 października 2016 r. do 26 lutego 2017 r., to nieodłączny przy takich wydarzeniach katalog wydany został – o czym dowiedzieć się można ze strony redakcyjnej – z opóźnieniem, bo dopiero w tym roku. Ekspozycja towarzyszyła piątej odsłonie konferencji organizowanej już od kilkunastu lat przez Miasto Gdynia, prezentującej badania nad architekturą modernizmu i zagadnieniami jego konserwacji, zaś od 3 kwietnia do 3 maja br. można ją było oglądać w Warszawie, w Domu Braci Jabłkowskich. Co najważniejsze, muzealne przedsięwzięcie – z ponad 150 obiektami: detalami architektonicznymi, elementami wyposażenia, okładzinami podłogowymi i ściennymi, stolarką okienną i drzwiową – zostało ocenione jako „Wydarzenie Roku 2016” w plebiscycie organizowanym przez Muzeum Historii Polski.

O głównym temacie wystawy pisze w katalogu Anna Śliwa. Już na wstępie zadaje ona retoryczne pytanie: czy piasek do budowy szklanych domów, o których w „Przedwiośniu” Stefana Żeromskiego z takim entuzjazmem opowiada młodemu Cezaremu Baryce jego ojciec Seweryn, pochodzić miał z gdyńskich plaż? Jej zdaniem, znaczenie ważniejsze jest to, że Żeromski, przedwojenny turysta gdyński, marząc o „szklanych domach” wyrażał powszechną fascynację tym materiałem, a jako jej przykłady przytoczyła fragmenty artykułów o nim z ówczesnej prasy budowlanej. Szkło, informowała, stosowane było w przedwojniu nie tylko do wypełniania okien, używano go także do stworzenia szkłożelbetu – będącego połączeniem monolitycznym litych elementów szklanych ze stalobetonem – w Gdyni użytego m.in. do doświetlenia gdyńskiego Bankowca czy przechowalni bagaży dworca kolejowego, i tworzenia różnych przedmiotów.

Wystawa dotyczyła jednak nie tylko szkła i metalu. Była próbą niekonwencjonalnego spojrzenia na architekturę Gdyni, mającego odwagę „widzieć więcej, dostrzegać to, co na co dzień niedostępne, zaglądać do wnętrza domu”. To ostatnie uczyniła Weronika Szerle, która opisała w katalogu urządzenia elektryczne i gazowe, a także armaturę w mieszkaniach międzywojennej Gdyni. Anna Orchowska-Smolińska z kolei zaprezentowała realizacje architektoniczne u zarania istnienia Gdyni jako miasta, przypominając przy tym zastaną, wiejską zabudowę, po czym przeszła do nowoczesnych idei modernistycznych przełomu lat 20. i 30. XX w. Architektura powojenna, jak informuje, w większości z dużym powodzeniem była kontynuacją modernistycznych „tradycji” Gdyni (piszę „tradycji” w cudzysłowie, bo czy po kilkunastu latach „uprawiania” danego stylu architektonicznego można powiedzieć, że jest on tradycją?). Jak powstałe wówczas obiekty są otaczane troską obecnie, wyjaśnia Robert Hirsch, miejski konserwator zabytków, podkreślając, że chociaż wiele dzieł architektury modernistycznej chronionych jest różnymi formami ochrony prawnej, nadal jednak „najważniejsza pozostaje świadomość i dbałość właścicieli i użytkowników”. Właśnie „uświadomieniu” służyć miał – realizowany w Muzeum Miasta Gdyni od czerwca do grudnia 2016 r. – program „Pan Nowoczesny. Barwne życie w białej Gdyni”, z którym zapoznaje czytelnika Martyna Groth. Skierowany on był do dzieci w wieku 7–12 lat oraz ich rodziców i opiekunów.  Podczas wykładów, spacerów architektonicznych, warsztatów artystycznych i dzięki wspólnemu stworzeniu wystawy autorskich prac projektów dzieci, jego uczestniczy włączeni zostali w proces twórczy, zdobyli wiedzę na temat modernizmu, a także eksperymentowali i rozwijali swoje talenty, np. w projektowaniu wzorów okładzin.  Co ciekawe, podczas realizacji programu otwarta została wystawa „Szkło, metal, detal…”, której kuratorzy i autorzy aranżacji stworzyli uczestnikom programu możliwość zmysłowego – poprzez dotyk – poznawania modernizmu.

Wprawdzie wystawy już nie ma, ale inspirację dla architektów i budowniczych, architektów wnętrz i miłośników dawnych wyposażeń może stanowić kolejna, wizualna część katalogu. W „Ulicach Gdyni” zaprezentowane zostały przykłady nawierzchni,  oświetlenia i reklam ulicznych. W kolejnej widzimy okładziny i wykończenia, a także materiały elewacyjne. Dalej pokazano materiały wykończeniowe (płytki podłogowe, posadzkowe, ceramiczne, kamionkowe, okładziny kamienne, kafelki z łazienki i in.). Wzorować się też można na przedstawionej w katalogu stolarce otworowej i innych elementach oraz stolarskich wykończeniach. Zapoznać się można ponadto z ówczesną instalacją elektryczną (gniazdkami elektrycznymi, włącznikami światła, zasilaczami windy, tablicami rozdzielczymi, dzwonkami do drzwi, zaworami, lampami sufitowymi i biurkowymi…). Osobną  częścią są zdjęcia wyposażenia kuchni i łazienki.

Swoisty aneks do publikacji stanowią tabele z osobami prywatnymi i firmami z branży budowlanej, świadczącymi usługi w przedwojennej Gdyni. Są wśród nich architekci, cechy, cegielnie, stolarnie, dekarze, tartaki, cementownie, fabryki ceramiczne i luster, garncarze, elektrycy i in. Twórcy katalogu podają nie tylko ich adresy, ale także numery telefonów – o ile je posiadali.

Wędrówka po niniejszej publikacji to zarazem spacer po międzywojennej i tuż powojennej Gdyni. Każdy obiekt został tu w nocie katalogowej dokładnie zlokalizowany, co tylko podkreśla walor jego autentyczności. Tak jak na wystawie, także w katalogu mamy możliwość obejrzenia detali z bliska, zapoznania się – dzięki opisom – z właściwościami materiałów, z których są wykonane. Bo są one godne nie tylko uwagi, ale i szczególnej dbałości i ochrony. Warto wiec pogłębić świadomość swoją świadomość  i mieć odwagę patrzeć uważniej na miejską przestrzeń.

Iwona Joć-Adamkowicz

Szkło, metal, detal. Architektura Gdynia w szczegółach, pod red. Jacka Friedricha i Anny Śliwy, Gdynia : Muzeum Miasta Gdyni, 2017, ISBN 978-83-94045-19-7

Rocznik Statystyczny Gdyni – Mniej ludności, więcej urzędników

Rocznik Statystyczny Gdyni
Rocznik Statystyczny Gdyni
Rocznik Statystyczny Gdyni
Rocznik Statystyczny Gdyni

Efektem współpracy Urzędu Miasta Gdyni i Urzędu Statystycznego (US) w Gdańsku jest kolejna edycja „Rocznika Statystycznego Gdyni”. Już na pierwszy rzut oka odnosi się wrażenie, że opracowanie powstawało w pośpiechu. Panuje w nim bowiem – od okładki poczynając przez słowo od przewodniczącego kolegium po informacje w tabelach – dezinformacja czasowa. Data na obwolucie wskazuje, że zaprezentowane wewnątrz publikacji dane dotyczyć będą roku 2016, natomiast Jerzy Auksztol, dyrektor US, pisze we wprowadzeniu o latach 2011–2015. Tymczasem niektóre tabele zawierają informacje z roku 2016, inne zaś z roku 2010, są nawet wskaźniki z lat… 90.

Właśnie w klasycznej formie tabelarycznej, a wcześniej w postaci kolorowych wykresów, opracowanie ukazuje zmiany w sferze społecznej i gospodarczej, jakie zaszły w życiu mieszkańców Gdyni we wskazanych latach. W dwudziestu rozdziałach, po uprzednim zaprezentowaniu w językach polskim i angielskim uwag ogólnych z danej dziedziny, przedstawiono dane liczbowe dotyczące m.in. demografii, ochrony środowiska, rynku pracy, edukacji, transportu i gospodarki morskiej, infrastruktury komunalnej, finansów i budżetu miasta, a także bezpieczeństwa publicznego i współpracy zagranicznej czy nawet średnich miesięcznych temperatur powietrza. Niektóre z tych informacji pokazano na tle innych miast (Gdańska, Sopotu, Białegostoku, Bydgoszczy, Katowic, Krakowa, Lublina) oraz województwa pomorskiego.

Czego można się z zamieszczonych w roczniku danych dowiedzieć? Ano chociażby tego, że z 50 (1998 r.) do 28 (2014 r.) spadła liczba radnych w mieście, z czego większość stanowią panowie, wzrasta natomiast liczba pracowników Urzędu Miasta (w 2011 – 965 os., w 2015 – 1054 os.). Spada za to przestępczość w mieście; w 2011 r. na podstawie odnotowanych zakończonych postępowań przygotowawczych były 8192  przestępstwa, a cztery lata później 6012. Jednocześnie obniżył się, niestety, wskaźnik wykrywalności sprawców przestępstw stwierdzonych przez policję (2011 – 57,8 %, 2015 – 55,1 %). Pocieszający przy tym jest spadek wypadków drogowych – z 221 w 2011 do 138 w 2015 r. Również liczba interwencji straży pożarnej w tym okresie zmalała z 2939 do 2387 .

Nie za dobrze się dzieje w małżeństwach. Z 555 w 2011 do 641 w 2015 r. wzrosła liczba rozwodów. Równolegle w tym ostatnim roku do 2300 zwiększyła się liczba urodzeń (w 2011 r. – 2238). Co z tego jednak, skoro większa jest liczba zgonów, wskutek czego przyrost naturalny wyniósł w tym okresie -219 (w 2011 r.: -178). Wobec powyższego pocieszają dane dotyczące zatrudnienia i bezrobocia. Osób pracujących w 2011 r. było według nich 68 565, z kolei w 2015 r. – 70 040, zarejestrowanych bezrobotnych zaś w tych samych latach 5592 i 5163, z czego więcej osób pozostających bez pracy stanowiły panie.

Publikację zamyka Aneks z informacjami uzyskanymi z dwóch spisów powszechnych ludności i mieszkań – w 2002 i 2011 r. Wynika z nich, że liczba mieszkańców miasta zmniejszyła się w tym czasie z 253 458 osób do 249 138 osób (a według zamieszczonych wcześniej danych US na koniec 2015 r. wynosiła 247 478). Nie napawa optymizmem prognoza ludności miasta w wieku produkcyjnym i nieprodukcyjnym do roku 2050. W 2020 r. przywiduje ona 240 000 mieszkańców, pięć lat później ma ich być 233 700, a w roku 2050… 197 900. Czy dane te zmienią się pod wpływem realizowanego już drugi rok Programu Rodzina 500+, czas pokaże.

 

Iwona Joć-Adamkowicz

 

Rocznik statystyczny Gdyni, pod red. Małgorzaty Buńko, Gdańsk : Urząd Statystyczny, 2017, ISSN 1643-7438

Gdynia Dzieło Otwarte – Miasto eksperymentalne

Gdynia Dzieło Otwarte
Gdynia Dzieło Otwarte
Gdynia Dzieło Otwarte
Gdynia Dzieło Otwarte

Muzeum Miasta Gdyni (i zainteresowani historią swojego miasta gdynianie) doczekało się w lutym 2017 r. otwarcia nowej wystawy stałej, której towarzyszy blisko 350-stronnicowy polsko-angielski katalog o tytule tożsamym z nazwą ekspozycji: „Gdynia – dzieło otwarte”. Dodam: nie byle jaki katalog, bo odbiegający edytorsko od tego rodzaju wydawnictw, na okładce którego widnieją trzy wycięte okna.

Publikacja składa się z dwóch części. Pierwszą stanowią teksty. Dotyczące historii miasta i historii jego sztuki, społeczeństwa i socjologii, silnych związków z morzem oraz wydarzeń, o których pamięć powoli już przemija. Autorstwa muzealników, historyków i dziennikarzy. Andrzej Szczerski, historyk i krytyk sztuki, wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim, pisze o konsekwencjach utworzenia „miasta z morza i marzeń” – otwartego na eksperyment nie tylko dla Wybrzeża, ale i dla całego kraju. Jan Daniluk, historyk i muzealnik z Trójmiasta, przypomina trudny dla Gdyni okres okupacji niemieckiej w latach 1939–1945. Bożena Aksamit natomiast, reporterka związana z „Gazetą Wyborczą”, dotarła do świadków tragedii niemieckiego parowca „Stuttgart”, w czasie wojny statku szpitalnego dla około 500 pacjentów, zbombardowanego przez Amerykanów na wysokości Oksywia w 1943 r. Z kolei Magdalena Grzebałkowska, również z „Gazety Wyborczej”, snuje opowieść o Nataszy, pomniku braterstwa polsko-radzieckiego dłuta Mariana Wnuka, profesora w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, jaki od 1953 do 1990 r. stał na skwerze Kościuszki. Interesujący może się wydać czytelnikom tekst historyka Jerzego Kochanowskiego, specjalizującego się w najnowszych dziejach Polski, który zaprezentował zjawisko przestępczości obecne w powojennej polskiej flocie handlowej, a dokładniej rzecz ujmując – przemyt, będący podówczas jednym z ważniejszych kanałów dopływu na polski rynek zagranicznych produktów. Do głosu dochodzą w książce również mieszkańcy Gdyni. A to za pośrednictwem ankiety sporządzonej przez Małgorzatę Dymnicką, socjolożkę na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej zajmującą się współczesnymi przestrzeniami miejskimi. Trzysta dorosłych osób wyartykułowało w niej oczekiwania względem swojego miasta, dotyczące m.in. „bezpieczeństwa i swobody, pewności i przygody, izolacji i spotkania, bezpośredniości celów i długofalowego planowania”. Warto z wynikami ankiety się zapoznać! Koresponduje z nimi tekst Tadeusza Stegnera z Uniwersytetu Gdańskiego, w którym jako mieszkaniec miasta i historyk próbuje on odpowiedzieć na pytanie, co to znaczy być gdynianinem, pisze też o strajkach, w jego opinii znaczącym elemencie gdyńskiego życia społecznego w czasach industrialnych. Okiem nie-gdynianina patrzy na miasto Antoni Bartosz, dyrektor Muzeum Etnograficznego w Krakowie, zaproszony do współtworzenia wystawy, któremu od początku prac nad nią towarzyszyło przekonanie, że powinna ona być opowieścią dla cudzoziemców, dla polskiego turysty i mieszkańca miasta. Tę część publikacji zamyka rozmowa o fenomenie gdyńskiej architektury, w której uczestniczą Maria Jolanta Sołtysik z Politechniki Gdańskiej, wiceprezydent Gdyni Marek Stępa oraz historyk sztuki Jacek Friedrich, dyrektor Muzeum Miasta Gdyni.

Właściwy katalog, pokazujący dbałość o formę wystawy i dążenie jej twórców do interakcji ze zwiedzającymi, zaczyna się w połowie publikacji. Zawiera fotografie, dokumenty, listy (wśród nich od Alberta Einsteina!), dzienniki, mapy, fotografie przedmiotów, urządzeń, odzieży, banknotów, opakowań… Trudno je zliczyć. Wszystkie opatrzone są dokładnymi, stanowiącymi interesującą lekturę, notami katalogowymi. Całości tej części książki dopełnia ilustrowana, pełna drapaczy chmur w pobliżu nabrzeża, wizja Gdyni roku 2000. Zrodziła się ona w 1937 r. u artysty i dziennikarza Mariana Eilego, po wojnie założyciela tygodnika „Przekrój”, który wymarzył sobie miasto na podobieństwo Nowego Jorku. Tylko że dzisiaj – z powodu i II wojny światowej, i sytuacji powojennej w naszym kraju – go tu nie ma…

 

Iwona Joć-Adamkowicz

 

 

 

Gdynia dzieło otwarte, pod red. Jacka Friedricha i Anny Śliwy, Gdynia : Muzeum Miasta Gdyni, 2017, ISBN 978-83-94045-16-6

DAKOTA – Małysz na narodowe kompleksy

Dakota
Dakota
Dakota
Dakota

Trzecią część, mającej początek w przedwojniu, gdyńskiej sagi rodzinnej Michał Piedziewicz rozpoczyna w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX w. Tym razem do głosu dochodzą Aśka i Marek – wnukowie Łucji, bohaterki „Dżokera” (2016), a dzieci Anusi i Leszka z „Domina” (2016).

Autor zgrabnie konstruuje fabułę powieści, w przemyślany sposób dzieląc ją na cztery części. Pierwszą poświęca perypetiom Aśki, u zarania akcji uczennicy kl. III gdyńskiej „trójki”, której poukładany, wydawałoby się, świat zmienia się po przypadkowym poznaniu o rok starszego Tomka. Chłopak dosłownie wbiegł w życie dziewczyny, uciekając przez kibicami Lechii Gdańsk. Po jego wpływem poznaje ona środowisko młodych muzyków uprawiających alternatywnego rocka. W jego prezentacji Piedziewicz nie sięga do literackiej wyobraźni. Przytacza autentycznych, żyjących wówczas – i jeszcze dziś! – ludzi, np. Waldemara Rudzieckiego (ojca chrzestnego trójmiejskiego alternatywnego rocka, który w książce organizuje Festiwal Nowa Scena, jest też szefem Młodzieżowego Centrum Kultury), miejsca (jak gdyński Dom Kultury Kolejarz) i zespoły takie jak: Szelest Spadających Papierków, Po Prostu, Grupa Poetycka Zlali Mi Się Do Środka, dzieci Kapitana Klossa….  Sugestywnie odtwarza klimat ówczesnych prób przed koncertami, tego co w tym czasie działo się na ulicach (gonitw z zomowcami), a także zbliżających się matur i okresu dokonywania przez bohaterkę najważniejszych życiowych wyborów. Zmaganiom Aśki przygląda się babka, której trudno znaleźć okazję, by zapoznać ją z historią rodziny. Dopiero kiedy po licznych prośbach dziewczyna zaczyna sprzątać babciną piwnicę, odkrywa listy pisane przez Łucję przed wojną do jej pierwszego męża Krzysztofa. Ich lektura budzi w niej zainteresowanie przeszłością familii, stając się swoistym łącznikiem między przeszłością a teraźniejszością.

Czy Aśka w wyobraźni autora wyglądała tak jak dziewczyna z okładki? Trudno stwierdzić. Na próżno bowiem szukać w tekście opisu wyglądu dziewczyny. Jak i opisów samego miasta. Widać, taką „strategię” autor wybrał świadomie, trzyma się jej bowiem konsekwentnie do końca. Jeśli już od niej odchodzi, to przy okazji prezentowania w książce różnych sytuacji. Nigdy nie dzieje się to osobno. Liczy się dla niego życie, a nie jego tło. To być może mają zastąpić nieliczne (a i tak będące w powieściach rzadkością) zdjęcia nabrzeża, portu i charakterystycznej dla miasta architektury.

Czytelnikowi, który po części pierwszej skłonny jest uznać książkę za stworzoną męską ręką literaturę kobiecą, powiem: nie. Bo oto w części drugiej na plan pierwszy wysuwa się Marek, pogubiony trochę – być może z powodu braku na co dzień ojca-marynarza – brat Aśki. Ponieważ nie dostał się na studia, grozi mu  zaciąg do wojska. Początkowo udaje mu się go uniknąć, a to dzięki pomocy wuja zakonnika, który załatwił mu przyjęcie do Gdańskiego Instytutu Teologicznego w Gdańsku Wrzeszczu. Ponieważ jednak (głównie z powodu sercowych) nie zalicza roku, wylatuje z uczelni wpadając prosto w objęcia militarnej machiny. Po zakończeniu służby na nogi staje dzięki pomocy Aśki, już mieszkanki Warszawy, która choć nie skończyła studiów, dzięki dobrej znajomości języka angielskiego pnie się po szczeblach kariery i zakłada rodzinę. Za jej interwencją Marek otrzymuje pracę w terminalu na Obłużu. W gruzy jednak obraca się jego życie prywatne.

Uważny czytelnik w trakcie lektury tej części powieści wyczuje, że akcja (to już lata 90. XX w.!) nabiera w niej rozpędu. Chcąc nie chcąc trzeba nauczyć się biec wraz z nią, bo inaczej łatwo będzie można zgubić jej tempo. Że tak się dzieje, to zrozumiałe. Odzyskana wolność przyniosła ze sobą dobrodziejstwa wolnego rynku. Sprawiły one, że miłość i muzyka poszły w odstawkę, a ich miejsce zajął wszechobecny pęd do kariery.

Akcja ostatnich dwóch części książki toczy się w drugiej dekadzie XXI wieku, a konkretnie w 2015 i 2016 r. Co ciekawe, wcześniej autor nie przytacza dat, a jedynie wydarzenia, które pozwolą zorientować się w czasie, jak: premiera w Polsce filmu „Misja” z Robertem de Niro, a w Teatrze Muzycznym w Gdyni musicalu „Jesus Christus Superstar” Jerzego Gruzy, debata Wałęsa – Miodowicz, start Stanisława Tymińskiego w wyborach prezydenckich, denominacja… Jedyną, wyraźnie zaakcentowaną, datą były dzień narodzin Aśki – Czarny Czwartek w Gdyni, tj. 17 grudnia 1970 r.

Snute w 2015 r. przez Marka zza kierownicy refleksje nad minionymi dwudziestoma latami uświadamiają zmiany w obyczajowości i życiu gospodarczym jakie zaszły tym czasie (hasłowo przytoczę tylko niektóre: liczne rozwody, nadawanie dzieciom na powrót imion po przodkach, seriale, Smoleńsk, kredyty, umowy-śmieciówki, budowa autostrad).  Nie one jednak wydają się w oczach już ponadczterdziestoletniego mężczyzny, właściciela prywatnej firmy, najważniejsze, a poczucie własnej wartości, duma z tego, że jest się Polakiem. W jego opinii pojawiła się ona w momencie gigantycznego triumfu Adama Małysza w Innsbrucku. Ówczesne zwycięstwo skoczka pozwoliło się wyleczyć wielu Polakom z kompleksów.

Zakończenie powieści przypomina ostatnią scenę z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza. Jest rojno, gwarno. Zwaśnione strony się godzą, a role rozjemców po części pełnią współcześni „Tadeusz” i „Zosia”. Całość natomiast wieńczy taniec. Nie polonez oczywiście i nie ślubny. Po nim wprawdzie następuje jeszcze krótki epilog, ale zapowiadający, że rychło w rodzinach bohaterów zabrzmią weselne dzwony.

Iwona Joć-Adamkowicz

 

Michał Piedziewicz, Dakota, Warszawa : Wydawnictwo MG, 2017, ISBN 978-83-77794-12-8

Gdynia Juliana – Opowieść “pragdynianina”

Gdynia Juliana
Gdynia Juliana
Gdynia Juliana
Gdynia Juliana

Gdynia dla Juliana Skelnika to nie tylko miejsce urodzenia. To – wydaje się –również punkt odniesienia do jego życia zawodowego i pasji, której upust daje zbierając związane z miastem pamiątki, a także rozliczne teksty na jego temat. Swoją „gdyńską” wiedzą podzielił się z Adamem Kamińskim, prozaikiem i dramaturgiem, sekretarzem „Blizy”, tworząc w ten sposób dziesięcioodcinkowy cykl rozmów o Gdyni przed- i powojennej. W tym roku, w innej kolejności, opublikowane one zostały w postaci książki w ramach Biblioteki Kwartalnika Artystycznego „Bliza” – jako wywiad-rzeka, z wymowną okładką, ukazującą w tle wizerunku głównego rozmówcy manewry niemieckiej floty cesarskiej w Gdyni, uwiecznione na drzeworycie z 1884 r.

Nie do końca jest prawdą, jak we wstępie napisał Paweł Huelle, jakoby Skelnik, gdynianin w ósmym pokoleniu, odsłonił przed czytelnikami „okruchy swej pamięci”, gdyż o mieście sprzed wojny i tuż po niej – a urodził się dziewięć lat po jej zakończeniu – „pamiętać” po prostu nie mógł. W dużej mierze w swoich wywodach opiera się on na nabytej, ogromnej zresztą, wiedzy: czy to z książek i prasy, czy z dokumentów i fotografii, czy ze wspomnień bliskich i dalszych mu osób. Prezentuje ją w pierwszym odcinku rozmowy, którego tematem jest mroczna strona przedwojennego miasta (alkohol, zabójstwa, kradzieże, prostytucja…), ale też w innych, kiedy opowiada o jego dalszej historii, miejscach i mieszkańcach, specyfice lokalnej, kaszubskiej, kuchni, dramatycznych chwilach okupacji… Bywa, że odchodzi od tematu gdyńskiego na rzecz np. kwestii niewolnictwa w XVII–XIX w., szczegółów z życia marynarzy czy szkoły w Charzykowach, gdzie nauczycielem był jego dziadek ze strony matki.

W układzie książki wyraźne brakuje chronologii, która niewątpliwie ułatwiłaby jej lekturę. Otwierający wywiad temat przestępczości w przedwojennej Gdyni, choć atrakcyjny, wydaje się być wyrwanym z kontekstu, tymczasem o rozwoju miasta w tym czasie traktują dopiero rozdziały czwarty i piąty, które z powodzeniem mogłyby Skelnikową opowieść rozpoczynać.

W tych częściach wywiadu, kiedy Skelnik opisuje swoją małą ojczyznę z retrospekcji, styl jego wypowiedzi jest, niczym u przewodnika, informacyjny i, mimo widocznych starań, pozbawiony lekkości i gawędziarstwa. Pojawiają się one, kiedy opowiada o czasach sobie bliskich, znanych z autopsji. Tak jest choćby wtedy, kiedy wspomina o latach szkolnych i studiach, gdyńskich księgarniach, gdyńskiej – specyficznej wśród innych miast – przestrzeni, życiu w marynarskiej rodzinie, z której pochodzi, czy zanikaniu we współczesnej Gdyni rybołówstwa; tymczasem, jak mówi: „Rybacy nieodmiennie byli związani z Gdynią przez wszystkie wieki”.

Podczas tej nieśpiesznej wędrówki Julian Skelnik jawi się względem Adama Kamińskiego niczym nauczyciel, podczas gdy ten drugi, gdynianin w pierwszym pokoleniu, zadaje swojemu rozmówcy pytania z poziomu ucznia. Nie ma między nimi dyskusji, choć zwracają się do siebie per Ty, są natomiast krótkie pytania (często zaczynające się od krytykowanych przez rasowych dziennikarzy słów „jak” czy „a”) i, wynikające z subiektywnego doboru tematów, odpowiedzi. Bo zaprezentowana w rozmowach Gdynia jest miastem Juliana, a nie kompendium wiedzy o nim, i tak miało być od początku.

Iwona Joć-Adamkowicz

 

Julian Skelnik, Gdynia Juliana, rozm. przepr. Adam Kamiński, Gdynia : Centrum Kultury w Gdyni, 2017, ISBN 978-83-92552-02-4