Włoskie statki opuściły Gdynię


Statki włoskie, które znajdowały się w Gdyni, otrzymały nagły rozkaz przerwania prac ładunkowych i schronienia się w porcie niemieckim w Szczecinie. Obecnie na ma w porcie ani jednego włoskiego statku // Kurier Poranny. – 1939, nr 241, s. 4

Gdynia najlepszym portem bałtyckim

Duński inż. K. Hojgaard w wykładzie „Polska a morze” uznał Gdynię za port o „idealnym” położeniu i ogromnych możliwościach rozwoju. Przedstawił trwające od trzech lat prace: ok. 5,4 km nadbrzeży handlowych (głęb. 8–10 m), 1,2 km w basenie MW, molo i falochrony, akweny ~130 ha (zewn.) i ~45 ha (wewn.), tereny ~100 ha, z potencjałem na 6–8 kolejnych basenów (>15 km nabrzeży). Porównał to korzystnie z wolnym portem w Kopenhadze (mniejsze parametry) i zapowiedział przyspieszenie ukończenia na 1929 r., nazywając Gdynię najlepszym portem Bałtyku na wschód od Kopenhagi. Równolegle rośnie polska flota handlowa (~25 statków, ~25 tys. BRT, holowniki, statki wycieczkowe) i wojenna (torpedowce, kontrtorpedowce, w budowie okręty podwodne), a sama Gdynia — z rybackiej wsi — planowana jest jako miasto 65-tysięczne.

Na posiedzeniu Towarzystwa duńsko-polskiego w Kopenhadze wygłosił odczyt pod tytułem: „Polska a morze” inżynier duński K. Hojgaard. Odczyt jego przytaczamy w streszczeniu pisma duńskiego „Berlingske Tidente”.
„Na tle poglądu historycznego na ciekawy rozwój wypadków, dzięki którym Polska stała się obecnie mocarstwem morskiem, podniósłszy, iż historja morska Polski do tej pory zawsze była związana z Gdańskiem, mówca przeszedł do omawiania nowego portu morskiego w Gdyni.
Położenie Gdyni inżynier Hojgaard nazwał wprost idealnem. Port położony między wzgórzami Orłowa i Oksywia, posiada dostateczną głębię niemal do samego wybrzeża; leży on nad główną trasą kolejową z Gdańska do Szczecina, a w budowie znajdują się linje kolejowe o kierunku północno-południowym, Mają one stanowić nowe drogi dla silnie wzmagającego się ruchu, szczególnie od strony śląskiego zagłębia węglowego.
Stosunki terenowe na wybrzeżu są nadzwyczaj korzystne, gdyż cała niemal okolica jest niezabudowana i może być przeznaczona na cele urządzeń portowych i basenów z odpowiedniemi nadbrzeżami, kolejowemi bocznicami przetokowemi, spichlerzami itp. Pozatem jest dostatecznie miejsca na rozmaite zakłady przemysłowe.
Mówca przytoczył następnie szereg danych, oświetlających rozmiary portu.
Wykonywane obecnie prace w samym porcie handlowym obejmują około 5400 metrów bieżących nadbrzeża przy głębi wodnej 8 do 10 metrów oraz około 2300 metrów moli i łamaczy fal. Do tego dochodzi około 1200 metrów nadbrzeża w basenie portowym marynarki wojennej, głębokim 8 m. oraz port rybacki na południe od portu handlowego.
Powierzchnia wodna w porcie zewnętrznym wynosi około 130 hektarów, w wielkim basenie wewnętrznym około 45 hektarów. Obszary portowe obejmują około 100 ha.
Możliwości rozszerzenia portu są prawie nieograniczone, gdyż na obszarach, obejmujących urządzenia portowe, jest miejsce na dalsze 6 do 8 basenów o ogólnej długości przeszło 15 kilometrów nadbrzeża.
Dla porównania przytoczył mówca, że długość nadbrzeża w kopenhaskim wolnym porcie wynosi po ostatniej rozbudowie około 4800 m., powierzchnia wodna portu około 34 ha., a tereny portowe około 52 ha., czyli daleko mniej, niż w Gdyni.
Prace nad budową portu gdyńskiego trwają już trzy lata. Mają one być tak przyspieszone, by ukończenie ich, przewidziane pierwotnie na rok 1930, nastąpiło już w roku 1929. Referent podniósł przytem, że port gdyński będzie najlepszym portem bałtyckim na wschód od Kopenhagi.
Równocześnie z budową portu stworzono zaczątki polskiej floty handlowej przy współudziale państwa, jak i przeszło 25 okrętów o ogólnym tonnażu około 25000 tonn. Dochodzi do tego 5—6 holowników morskich oraz 2—3 statki wycieczkowe, które latem krążyć mają po zatoce gdańskiej lub też służyć do dalszych wycieczek do Danji i Szwecji.
Ostatecznie rozwija się również polska flota wojenna, obejmująca kilka torpedowców i kontrtor- pedowców; w budowie znajdują się kilka łodzi podwodnych.
W końcu podniósł mówca, że miasto Gdynia, pierwotnie mała wioska rybacka, rośnie z rozmachem niemal amerykańskim.
Plan rozbudowy przewidziano na razie na miasto 65-tysięczne“ // Gazeta Kartuska. – 1928, nr 31, s. 1

Zofia Błażko, Gdynia-Nowy start, wystawa malarstwa

Zofia Błażko, Gdynia-Nowy start

17 lipca 2025 roku o godzinie 18 zapraszamy na wernisaż wystawy malarstwa Zofii Błażko.

Wystawa malarstwa Zofii Błażko pod tytułem Gdynia-Nowy start jest zbiorem obrazów kobiet przeplatanych autoportretami z różnych okresów jej życia. Liczne stypendia zagraniczne oraz podróże były dla Zofii niewyczerpanym źródłem inspiracji.

Prezentowane na wystawie portrety powstały na podstawie autorskich fotografii kobiet z różnych stron świata, które artystka napotkała w swoim życiu. W swoich dziełach pokazuje kobiecą naturę zróżnicowaną etnicznie i kulturowo oraz problemy, z jakimi mierzą się kobiety w XXI wieku.

Tytuł wystawy odnosi się do życia Artystki, ale również do historii Gdyni jako bardzo młodego miasta. Gdynia dla Błażko jest miastem rodzinnym, w którym się wychowała i do którego powraca po trzynastu latach spędzonych między innymi w Paryżu oraz Warszawie. Malarka przebywała ponadto na licznych stypendiach artystycznych np. w Afryce i Azji. Powracając do rodzinnego domu oraz „Miasta morza i marzeń” rozpoczyna kolejny etap swojego życia.

Serdecznie zapraszamy, wystawę można będzie oglądać do 11 sierpnia 2025 roku.

Zofia Błażko, Gdynia-Nowy start

Zloty żagli w Gdyni prezentacja zdjęć Haliny Wasielke-Cieślak

Zloty żagli w Gdyni

Zapraszamy na prezentację zdjęć Haliny Wasielke-Cieślak pod tytułem „Zloty żagli w Gdyni”, która odbędzie się 3 lipca o godzinie 18 w siedzibie Towarzystwa Miłośników Gdyni, ul.Władysława IV 51.

Zapraszamy Państwa na kolejny fascynujący rozdział opowieści o Gdyni!

Tym razem wysłuchamy prelekcji Haliny Wasielke-Cieślak, poświęconej żeglarskim zlotom w naszym mieście na przestrzeni lat.

W programie przewidziano pokaz zdjęć, kalendarzy i albumów o Gdyni, zawierających fotografie autorstwa naszej prelegentki.

Spotkanie odbędzie się w siedzibie Towarzystwa Miłośników Gdyni, przy ul. Władysława IV 51, w czwartek, 3 lipca 2025 roku.

Serdecznie zapraszamy!

Zloty żagli w Gdyni

Spotkanie z okazji Dnia Kobiet w Gospodarce Morskiej 2025

Ocean Możliwości Kobiet

Wista Poland oraz Stowarzyszenie Kapitanów Żeglugi Wielkiej zapraszają na uroczyste spotkanie Ocean Możliwości Kobiet z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet Morza IMO 2025.

Spotkanie odbędzie się 20 maja 2025 roku o godzinie 17:00 w Auli Wydziału Nawigacyjnego Uniwersytetu Morskiego w Gdyni.

W programie spotkania:

  • Wystąpienie Prezes WISTA Poland
  • Relacja z uroczystości w IMO
  • Prezentacja liderek WISTA Poland
  • Wręczenie wyróżnień – medale im. kpt. ż.w. Danuty Walas-Kobylińskiej
  • Wspólny poczęstunek

Bar na Saharze – Morskie Opowieści Kapitana Lobo

Foto: 32 - Szalupa z "Turlejskiego” przy drewnianym molo w Nouadhibou
Foto: 32 - Szalupa z "Turlejskiego” przy drewnianym molo w Nouadhibou

Morskie Opowieści Kapitana Lobo – Bar na Saharze.

Znów zabujało statkiem. Płyniemy na południe do mauretańskiego Port Étienne. Cel podróży dla nas nie był specjalnie jasny, ale wiedzieliśmy, że s/s „Jan TURLEJSKI” odbywa tę trasę rokrocznie.
Las Palmas ― Port Étienne [1] i dopiero potem na ryby. Mogliśmy się tylko domyślać biznesowego charakteru takich wędrówek, zważywszy na to, że Las Palmas w tamtym okresie było portem wolnocłowym i ceny, w zasadzie wszystkiego, a szczególnie monopolu, elektroniki i zegarków, były tam bardzo niskie. Nas, studentów, ta kontrabanda afrykańska nie dotyczyła, gdyż nie dysponowaliśmy środkami finansowymi, które moglibyśmy w Las Palmas zainwestować.
Robiliśmy swoje, nie interesując się ubocznymi, poza edukacyjnymi, celami afrykańskich podróży. Wyciągnęliśmy z ładowni sieci i rozpoczęliśmy ich przygotowywanie do połowów. Wydawało mi się, że byłem niezłym sieciarzem, tak przynajmniej wynikało z moich osiągnięć na sieciarni, gdzie wiązałem prawie 3 tysiące węzłów w godzinę. Tu jednak okazało się, że szycie i naprawa sieci prawdziwej, poza sieciarskim warsztatem, to nie to samo. Wielu rzeczy trzeba było uczyć się od nowa. Moje manualne uzdolnienia szybko procentowały i polubiłem tę pracę. Po jakimś czasie szyłem sieci niemal na równi z naszym bosmanem.
Było gorąco, niesamowity żar lał się z nieba. Niektórzy popalili sobie plecy i ramiona tak, że nie mogli spać w nocy. Cierpieli głównie ci o nieco jaśniejszej cerze. Dla złagodzenia tej uciążliwości w laście z planek wyłożyliśmy brezent i napełniliśmy rybną przegrodę zaburtową wodą. Ten prowizoryczny basen nazwaliśmy „Kąpielisko TURLEY”. Chętnych do chłodzenia się w morskiej wodzie było sporo i musieliśmy rozpisać swoistego rodzaju grafik na ochłodę w wodzie spragnionych ciał. Temperatura powietrza była ok. 30ºC, a wody w naszym „basenie” 20- 22ºC.
Kotwicę na redzie Port Étienne rzuciliśmy w „herbacianym czasie”. Z dużym zaciekawieniem przyglądaliśmy się z pokładu piaskom pobliskiej wielkiej pustyni SAHARA i miasteczku granicznemu między Marokiem a Mauretanią. Z morza wyglądało to bardzo mizernie. Białe niskie budowle sterczały z wszędobylskiego piasku jak porozrzucane niedbale klocki różnej wielkości. Były niebanalnych kształtów: kopułki, piramidki, sześciany i figury mieszane, jakby klocki poustawiane jedne na drugich. Wszystkie te budowle miały dwie cechy wspólne ― biały kolor i bardzo małą ilość otworów, tak wejściowych, jak i okiennych. Wiele z tych wielokształtnych brył było otoczonych, też wybielonymi, wspólnymi murami.
Spuściliśmy statkową szalupę. Ośmiu z nas zeszło do łodzi jako jej załoga. Do statkowej łódki, którą podpłynęliśmy na śródokręcie, po krótkim sztormtrapie z pokładu głównego zeszli: Kwadrat, kapitan, mgr Klimaj i st. mechanik. Było bezwietrznie i woda w zatoce Nouadhibou była gładka jak lustro.

Foto: 32 - Szalupa z "Turlejskiego” przy drewnianym molo w Nouadhibou
Foto: 32 – Szalupa z “Turlejskiego” przy drewnianym molo w Nouadhibou

Łódź popłynęła w kierunku bardzo starego zdezelowanego, drewnianego mola, na które nasza starszyzna wysiadła i udała się do najbliższego budynku, który wyglądał na Kapitanat Portu. Celem wizyty było załatwienie dojścia statku do tego spróchniałego mola.
Nie udało się. Miejscowi urzędnicy stwierdzili, że dobicie do tego mola tak dużego statku może spowodować jego zawalenie. Było to bardzo prawdopodobne, gdyż rzeczywiście zmurszałe i rozeschłe belki trzymały się kupy tylko dlatego, że ich nikt nie dotykał.
Nie był to duży problem, gdyż po opuszczeniu drugiej szalupy i ustaleniu dyżurów obsad na łodziach, komunikacja z niezbyt odległą keją na spokojnej wodzie zatoki nie była kłopotliwa.
Mnie wyjście do „miasta” wypadło na drugi dzień postoju. Zaraz po śniadaniu ubraliśmy się w eleganckie khaki i po przepłynięciu łodzią niespełna 100 metrów, ruszyliśmy na piaski Sahary. Miejscowość wydawała się zupełnie wyludniona. Trudno było spotkać kogokolwiek na „uliczkach” między murami niskich posesji. Było bardzo gorąco. Temperatura przekroczyła już dawno 40ºC. Lekki zefirek wcale nie chłodził, a jedynie podrywał z podłoża żółty piaskowy pył, który sadowił się wszędzie: w oczach, nosie, uszach, za koszulą i w butach. Szybko staliśmy się mokrymi i oblepionymi żółtą mazią postaciami. Ciemne, mokre place pod pachami, na karku i z tyłu poniżej pasa dobitnie świadczyły o naszym nieprzystosowaniu do tutejszych warunków.
Zaraz na początku przy porcie znaleźliśmy tutejszy „supermarket”, długą, niską halę, wzdłuż ścian której porozkładane były stragany, głównie z tutejszymi regionalnymi wyrobami. Sporo było ładnych rzeczy, ale większość kosztowała ponad nasze możliwości zakupu. W kilku wypadkach próbowałem zbić cenę poniżej 5$, ale mi się nie udało Sopociak, Łysy, Dzięcioł i ja opuściliśmy przeciwsłoneczną ochronę, jaką była hala, i ruszyliśmy piaskową „ulicą” w poszukiwaniu jakiejś przygody. Trochę próbowałem fotografować, ale szybko stwierdziłem, że unoszący się piaskowy pył
zawładnął już całkowicie moim aparatem.
W pewnym momencie ze zdziwieniem zobaczyliśmy szyld, prawdziwy szyld, wypisany naszym alfabetem. To był kawałek deski pomalowanej na czarno z dużym białym napisem. Wypisane na desce słowo jest chyba jedynym, które we wszystkich językach na całym świecie ma to samo znaczenie, nawet tu napis brzmiał bardzo swojsko ― BAR. Szyld był umieszczony na dachu niskiego, na biało malowanego, budynku z niewielkimi oknami i niedługim podcieniem, pod którym znajdowały się drzwi wejściowe.
― Wchodzimy? ― Zapytał retorycznie Sopociak ruszając w kierunku otworu drzwiowego zakrytego grubą, wzorzystą kotarą.
Ruszyliśmy za nim. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy po odsłonięciu wejściowej zasłony stanęliśmy na szczycie pięciu koliście ułożonych schodków, u których podnóża roztaczał się widok na całkiem
obszerną, dość elegancką salę z bogato zdobionym i wyposażonym nieźle barem naprzeciw wejścia. Pod stosunkowo niskim sufitem kręciło się wolno kilka mieszaczy powietrza w kolonialnym stylu.

Foto: 33 - Piotr Korczyński i Tomek Ciechowski przed barem w Nouadhibou
Foto: 33 – Piotr Korczyński i Tomek Ciechowski przed barem w Nouadhibou

Okien tu nie było i całe wnętrze spowijał lekki półmrok rozjaśniony kolorowymi kinkietami o niezbyt dużej sile światła. Było pusto. Na wielu stolikach sterczały do góry nogami krzesła. Dopiero po chwili zobaczyliśmy jakąś kobiecą postać. Kobieta maczała właśnie wełnianego mopa w stojącym na kamiennej posadzce kuble. Postać wyprostowała się, spojrzała na nas i coś głośno powiedziała po francusku w kierunku drzwi za barem. Zmywająca posadzkę ciemnoskóra kobieta, ubrana w obszerną suknię szczelnie zakrywającą jej sylwetkę, zabrała mopa, wiadro i opuściła salę.
W chwilę potem obok baru pojawiła się inna kobieta. Byliśmy zaskoczeni. Na tle gęsto zastawionych butelkami półek stanęła niemłoda już, ale o śladach dużej urody, biała kobieta. Skręcone i rozrzucone w dużym nieładzie blond włosy jakoś dziwnie nie pasowały do rejonu świata i miejsca, w jakim byliśmy. Obrzuciła nas badawczym spojrzeniem i powiedziała coś po francusku.
― Co ona powiedziała? ― Dziwnie w tym wypadku zapytał się Dzięcioł. Przecież żaden z nas nie znał francuskiego ani tym bardziej arabskiego, którym mogła się posłużyć.
― Pewnie nas zaprasza ― odparłem i zrobiłem krok w kierunku baru.
Chyba musieliśmy mieć wielkie ze zdziwienia oczy, kiedy w pewnym momencie usłyszeliśmy wypowiedziane aksamitnym, przemiłym głosem, polskie zdanie:
― Witam panów z Polski, jak to miło, że panowie tu zawitali. Zapraszam.
Zatkało nas. Jeden na drugiego patrzył, nic nie mówiąc. Obrzuciłem sympatyczną blondynkę po czterdziestce ciekawym wzrokiem i odważyłem się pierwszy zagadnąć:
― Niech tylko nam pani nie mówi, że to pani miejsce na życie, że jest tu pani z własnej nieprzymuszonej woli, że klimat, piaski i Arabowie to pani przyjazne środowisko?
W odpowiedzi roześmiała się jedynie szeroko, pokazując ładne zęby. Odrzuciła jednym ruchem długie, niesforne włosy, przeszła za ladę baru i z uśmiechem zapytała:
― Czego się panowie napiją?
Trudno było coś innego zamówić jak zimne piwo, bo na to na pewno było nas stać.
― Po zimnym piwie poprosimy ― zadysponował Łysy.
― Siadajcie, panowie, zaraz podam.
Zakrzątnęła się koło kufli i beczki z piwem, a my przeszliśmy do najbliższego stolika i zdjąwszy z niego krzesła, usiedliśmy. Jakoś dziwnie baliśmy się cokolwiek mówić. Świadomość, że tu na pustyni, w takiej arabskiej dziurze, możemy być zrozumiani, była paraliżująca. Gdyby nie to, pewnie byśmy głośno komentowali kobiece walory barmanki i sam lokal. Teraz rzucaliśmy jakieś skryte uwagi szeptem, nachylając głowy do siebie i spoglądając w stronę baru, jakby bojąc się być słyszanymi, mimo że przecież nic złego nikomu się nawet nie wymsknęło z ust.
Blondyna przyniosła cztery wielkie kufle piwa oraz szklankę wypełnioną lodem i pomarańczowym sokiem. Stawiając wszystko na stole, zapytała:
― Mogę się przysiąść? To wielka rzadkość usłyszeć w tym miejscu swój język ojczysty.
― To jeszcze większa przyjemność dla nas biesiadować z tak uroczą osobą, jak pani ― wysiliłem się na wyszukany komplement. ― Na pewno pani nie zdziwi to, że ogromnie nas intryguje pani tu obecność ― dodałem, gdy usiadła na piątym, dostawionym krześle.
Teraz pobiegła historia życia pani Barbary ― tak nam się przedstawiła ― Polka z Krakowa, która będąc we Francji przed dwudziestu laty, zakochała się w oficerze nowej, powojennej francuskiej armii, który z czasem przeszedł na służbę do Legii Cudzoziemskiej [2]. Nie przewidywała wówczas, że ta miłość w nieprzewidzianych okolicznościach skończy się na Saharze. Mówiła, że było fajnie, że niczego nie żałuje, że we Francji ani w Polsce niczego nie zostawiła, gdyż rodzice i większość rodziny zginęła podczas minionej wojny, a rodzeństwa nie ma.
Przed paru laty mąż jej stracił życie w jakiejś potyczce z tutejszymi rebeliantami i została sama. Za pieniądze po mężu założyła tę budę, która jest najlepsza w Port Étienne, i tak ciągnie ten wózek. Kiedyś jeszcze myślała o wyjeździe do Francji, ale tak naprawdę to nie ma tam do kogo wracać.
Trochę posmutniała, gdy podsunęliśmy jej myśl o powrocie do Polski.
― Panowie, chyba żartujecie. Tam mam zupełnie zamknięte wrota. Pochodzę z AK-owskiej, patriotycznej rodziny, która wprawdzie nie żyje, ale pamięć o niej u wielu ludzi dzisiejszej polskiej władzy jest jeszcze żywa, a ja też byłam łączniczką w AK.
Gdy to mówiła, pomyślałem o swoim ojcu Kolumbie, który z podobnych powodów po wojnie przebywał we Włoszech i nie mógł wrócić do Polski.
― Teraz już zmiękli, nie ścigają już tak podziemnej armii ― próbował podtrzymywać pomysł Dzięcioł.
― Ty tu pani Barbarze nie wciskaj kitu, nigdy nie wiadomo, co mają do rodziny i do niej ― wyhamował zapędy Dzięcioła, Sopociak.
On wiedział trochę więcej o mnie i mojej rodzinie, sam pochodził z dobrej szlacheckiej rodziny, której orientacja była oczywista, przyjaźniliśmy się i nawet była między nami jakaś daleka koligacja rodzinna. Łysy też napadł na Dzięcioła, jeszcze bardziej agresywnie niż kumpel.
Pani Barbara wstała i zaproponowała kolejne piwo.
― Nie, dziękujemy. Wie pani, nasze studenckie kieszenie są zbyt dziurawe na taki lokal.
Zbierając ze stołu kufle roześmiała się szeroko i perliście. To jeszcze jest piękna kobieta ― pomyślałem.
Poruszała się fantastycznie i mimo długich, zakrywających wszystko szat wyczuć można było, przy odrobinie wyobraźni, jej znakomitą sylwetkę. Ona, strzeliwszy w moim kierunku zielonymi, dużymi oczyma, które zderzyły się z moimi, jakby wyczuła, że o niej myślę, już do wszystkich powiedziała:
― Pozwólcie, chłopaki, że będziecie moimi gośćmi i postawię wam coś ciekawszego.
Przejście jej z „pan” na „chłopaki” wydało nam się zupełnie naturalne, przecież mogłaby być matką każdego z nas. Pięknym, posuwistym krokiem przeszła za bar i postawiła na nim duże bombiaste kieliszki. Z półki zdjęła butelkę z napisem „Ricard”. Jeszcze nie byłem specjalnie rozeznany w światowych trunkach, ale ta nazwa gdzieś mi się już obiła. Pani Barbara nalała po jednej trzeciej wielkich bombek i postawiła tacę na naszym stole.
― Za wolną Polskę! ― Powiedziała głośno, podnosząc wysoko jeden kieliszek.
Spojrzeliśmy po sobie i niemal jednocześnie poderwaliśmy się z krzeseł, z których jedno fiknęło nawet kozła.
― Za Polskę! ― Krzyknęliśmy chóralnie, wychylając mocny trunek do dna.
Ta niespodziewana patriotyczna demonstracja w odległym, saharyjskim, niewielkim porcie, wydała mi się nieco dziwna. Choć może nie tyle dziwna, co pełna podtekstów. Gdy usiedliśmy ponownie, stawiając na stole kieliszki po dość mocnym, koniakowatym trunku, nasze oczy, to znaczy oczy chłopaków, spotkały się jedne z drugimi na przemian, jakby mówiły: „Pamiętajcie, tu nic się nie wydarzyło i z nikim się nie spotkaliśmy”. Było to coś w rodzaju przysięgi bez słów potwierdzonej oczyma.
Każdy dobrze wiedział, ilu to studentów, już po zdaniu egzaminów i zaliczeniu pierwszego semestru, musiało ze szkoły zrezygnować, gdyż nie otrzymali książeczek żeglarskich ― nigdy się nie dowiedzieli oficjalnie, dlaczego, ale szkolne „podziemie” dobrze wiedziało.

Foto: 34 - Studenci PSRM w komitywie z miejscowymi. (Piotr Korczyński i Autor)
Foto: 34 – Studenci PSRM w komitywie z miejscowymi. (Piotr Korczyński i Autor)

Pani Barbara nie zabierała teraz tacy, a przyniosła i postawiła na stole napoczętą butelkę „Ricarda”. Dobrze, że ta butelka rozłożyła się na pięć osób, bo przy tym skwarze mogłoby to nam zbyt zaszkodzić.

Żegnaliśmy się z panią Barbarą bardzo serdecznie, tak jakbyśmy byli jej starymi znajomymi. W pośpiechu nabazgrała na druku barowego rachunku, zamiast należnej kwoty, swój adres i wcisnęła mi papier do ręki. Widziałem, że miała ochotę się wyściskać na pożegnanie, ale się powstrzymała. Wyszła jedynie na podcień przed swój lokal i pomachała nam ręką, gdy już zanurzyliśmy swoje nogi w piasku ulicy. Kilkakrotnie się obejrzałem ― wciąż stała i patrzyła za nami.
Jeszcze tego dnia wieczorem podnieśliśmy kotwicę i opuściliśmy przytulną zatokę Nouadhibou. Z pelengowego przez lornetkę poszukałem płaskiego budynku, na dachu którego stał szyld „BAR”. Jakoś żal mi się zrobiło pani Barbary. Za mało wiedziałem o niej, była mi obcą kobietą, a jednak zamyśliłem się nad jej starością w takim miejscu.


‎[1] Nouadhibou‎‎, w ‎‎języku francuskim:‎‎ ‎‎ ‎‎Port-Étienne‎‎ jest drugim co do wielkości miastem w ‎‎Mauretanii‎‎ i służy jako główne centrum handlowe. Samo miasto ma około 118 000 mieszkańców. Znajduje się na 65-kilometrowym cyplu ‎‎zwanym Ras Nouadhibou‎‎,‎‎ ‎‎Cap Blanc ‎‎lub ‎‎Cabo Blanco. Nouadhibou znajduje się zatem zaledwie kilka kilometrów od granicy między Mauretanią a ‎‎Marokiem.‎‎ ‎

[2] Legia Cudzoziemska (fr. Légion étrangère) ― francuska elitarna zawodowa jednostka bojowa, powstała w 1831 roku dla zabezpieczenia kolonii francuskich, w której formalnie mogą służyć wyłącznie obywatele obcych państw.

Marsz, marsz Batory spotkanie autorskie z Aleksandrą Karkowską

Marsz, marsz Batory

Ponownie zapraszamy na spotkanie autorskie wokół książki „Marsz, marsz BATORY” z Aleksandrą Karkowską. Tym razem 28 kwietnia, godzina 17, Towarzystwo Miłośników Gdyni.

Książka powstała na podstawie wspomnień 50 pasażerów M/S Batorego, którzy na jego pokładzie emigrowali do USA i Kanady. Autorki (Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot) zebrały opowieści, fotografie, ciekawostki, anegdotki pasażerów, a także członków załogi legendarnego transatlantyka.
Podczas spotkania dowiemy się, ile trwała podróż przez ocean, co jadano na Batorym, jak pasażerowie mogli spędzać czas, jakie mieli rozterki podczas podróży.

Spotkanie autorskie odbędzie się w poniedziałek, 28 kwietnia o godzinie 17, w Towarzystwie Miłośników Gdyni, w Gdyni ul.Władysława IV 51. Orientacyjny czas spotkania – 1 godzina.

Zapraszamy na pokład!

Rocznik Gdyński 30

Rocznik Gdyński 30

Oddajemy Państwu 30 numer Rocznika Gdyńskiego.

Wciąż rodzą się przeróżne sprawy naszego portu oraz miasta, i te duże, swym znaczeniem wykraczające poza gdyńskie granice, i te małe – a przecież na gdyńską skalę istotne. Warto je notować, utrwalać, chronić przed mgłą zapomnienia. Są również sprawy dość dawno, a nawet bardzo dawno minione. Jeszcze bardziej narażone na rozproszenie w niepamięci. Już zbyt wiele z nich przepadło i nie da się odtworzyć, wiele może bezpowrotnie zaginąć, jeśli nie zatrzyma się ich kształtów w słowie i fotografii.

Tym sprawom – aktualnym i minionym służy ten „Rocznik”, powołany z potrzeby serca i rozumu przez Towarzystwo Miłośników Gdyni. Nie jest to rocznik naukowy. Ma formę różnorodną i treść wielce urozmaiconą, tak aby każdy gdynianin mógł w nim znaleźć coś dla siebie. Coś, co go zainteresuje, wzruszy, pouczy, coś, co go jeszcze bardziej zwiąże z miastem, dla nas przecież najpiękniejszym i najbliższym na świecie.

„Rocznik” mówi o wielu z tych spraw, którymi żyjemy na co dzień … Znajdą w nim Czytelnicy również nieco materiału z przeszłości … „Rocznik” nie pretenduje do miana monografii, na swych kartach nie zawiera wszystkiego, ani nawet – wszystkich spraw najważniejszych. Jest jak czasopismo, tyle że ukazujące się w statecznym, rocznym rytmie. I dopiero w perspektywie wielu lat może stanowić w miarę pełne zwierciadło naszej pięknej Gdyni. Jeśli zdobędzie sobie sympatię i mieszkańców, jeśli przyzwyczają się do niego i zechcą go mieć i zechcą z nim współpracować – stanie się nieodłączną cząstką Jej życia. Chcielibyśmy gorąco aby tak się stało.

Tak o „Roczniku” pisali jego twórcy: Andrzej Ropelewski, Stanisław Gierszewski, Jerzy Miciński, Edgar Milewski, Maciej Rdesiński, Andrzej Czayka i Aleksandra Górna.

Dziś, blisko pięćdziesiąt lat później, Towarzystwo Miłośników Gdyni wydając jubileuszowy – 30. „Rocznik Gdyński”, kontynuuje ich dzieło. Dzięki publikującym na łamach „Rocznika” autorom, udało się „ocalić od zapo­mnienia” wiele wydarzeń, nie tylko z przeszłości, ale też mówiących o współczesności i przyszłości naszego miasta.

Zawarte w tym numerze artykuły poświęcone są różnym aspektom gdyńskiej historii.

Kwestie związane z regulacją gdyńskich rzek i potoków opisał w artykule Michał Miegoń, natomiast Jan Tymiński przedstawił na przykładzie posterunku nr 2 działalność polskiego wywiadu w Gdyni. Historię komunikacji trolejbu­sowej dotyczącej Oksywia od lat 40. aż do lat 70. XX wieku przedstawili Piotr Bielski, Mariusz Józefowicz i Olgierd Wyszomirski. Natomiast dzieje kontaktów gdyńsko – północnokoreańskich opracował Dawid Gajos. Pojawiło się w numerze również szereg artykułów poświęconych szeroko pojętej gospodarce morskiej. Historię gdyńskiego portu w latach II wojny światowej przygotował Bolesław Hajduk. Natomiast współczesna problematyka gospodarcza omówio­na została w artykułach Marka Grzybowskiego i Rafała Machowiaka.

Problematykę działalności i rozwoju Pomorskiego Centrum Fizjoterapii Domowej na rzecz rehabilitacji osób starszych, z niepełnosprawnością oraz pacjentów po zabiegach chirurgicznych przedstawiła Monika Hubisz.

W Roczniku pojawił się też dział zawierający artykuły poświęcone gdyńskiej kulturze i sztuce.

Historię Oficyny Verbi Causa przedstawiła Małgorzata Sokołowska, publicystka, autorka książek, wydawca. O architekturze gdyńskiej i związanych z miastem architektach przeczytać można w artykułach Dawida Gajosa, Bartosza Romiszewskiego, Tadeusza Zielińskiego, Arkadiusza Brzęczka i Bartłomieja Ponikiewskiego.

Historię Miejskiej Biblioteki Publicznej poznać mogą czytelnicy dzięki artykułowi Teresy Arendt. Z kolei Natalia Gromow zarysowała koncepcję jej rozwoju. Trzeci z autorów Krystian Malinowski pokazał wybrane filie gdyńskiej biblioteki opracowując „biblioteczny” mini-album prezentujący zdjęcia placówek w ujęciu gdyńskich autorów.

Interesującą publikacją z pogranicza sztuki i gospodarki jest cykl fotografii autorstwa Tadeusza Urbaniaka, ukazu­jący powstawanie Publicznego Terminalu Promowego. Natomiast prace fotograficzne Jacka Dworakowskiego ukazu­ją koloryt gdyńskiego morza we wszystkich porach roku.

Z okazji 100. rocznicy śmierci Conrada zamieszczono w „Roczniku” artykuł Marka Grzybowskiego o podejmo­wanych działaniach na rzecz upamiętnienia tego wybitnego pisarza. Zamieszczono również recenzje książek gdyńskich autorów: Juliana F. Skelnika, Ryszarda Leszczyńskiego i Jana Mordawskiego. Interesujący się historią morską, znajdą w artykule Tomasza Miegonia, szereg informacji o historii i działaniach podejmowanych przez Muzeum Marynarki Wojennej na rzecz udostępnienia zwiedzającym zabytkowych jednostek pływających.

Po raz pierwszy w historii „Rocznika” jest on wydany w kolorze, w atrakcyjnie graficznej formie. Jego wydanie było możliwe dzięki życzliwości i wsparciu Partnera Towarzystwa Miłośników Gdyni Drukarni Wydawniczej im. W.L. Anczyca w Krakowie.

Drukarnia Wydawnicza L.W.Anczyca S.A.

Towarzystwo Miłośników Gdyni, dbając, aby „Rocznik” docierał do kolejnych pokoleń czytelników, wydaje go dziś nie tylko w wersji tradycyjnej – papierowej, ale także elektronicznej, artykuły będą sukcesywnie pojawiały się w Dzienniku Historyczno-Kulturalnym rocznikgdynski.pl, będącym cyfrowym rozszerzeniem „Rocznika Gdyńskiego”.

Drukarnia Wydawnicza L.W.Anczyca S.A.

Barwy mojego świata – Sonia Guja

Barwy mojego świata – Sonia Guja

W czwartek o godzinie 18:00, w Galerii TMG rozpoczyna się wystawa malarstwa “Barwy mojego świata”. Autorką prac jest Sonia Guja, artystka Koła Plastyków TMG.

Jej twórczość to niezwykła podróż przez kolory i emocje, ukazująca indywidualne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość.

To doskonała okazja, by spotkać autorkę, porozmawiać o sztuce i zanurzyć się w świecie pełnym barw i inspiracji.

Wstęp wolny, zapraszamy.

Tadeusz Wenda. Budowniczy portu Rzeczypospolitej

Tadeusz Wenda. Budowniczy portu Rzeczypospolitej

Niedawno ukazała się książka “Tadeusz Wenda. Budowniczy portu Rzeczypospolitej” autorstwa Zbigniewa Opackiego i Dagmary Płazy-Opackiej.

W 1920 roku Polska po latach zaborów i braku własnej państwowości wróciła nad Bałtyk. Niewielki skrawek wybrzeża był jednak zupełnie niezagospodarowany. Brakowało na nim choćby jednego większego portu mogącego obsługiwać flotę wojenną i handlową. Mimo to wizjonerstwo grupy ówczesnych polityków oraz ekspertów branży morskiej pozwoliło na zbudowanie własnego portu, otwierającego Polskę na świat. Lokalizację portu wybrał inżynier Tadeusz Wenda, który także go zaprojektował i nadzorował jego budowę. Stworzył dzieło, które pozwoliło na rozwój gospodarczy kraju oraz rozwinięcie żeglugi i handlu zamorskiego. Realizacji tego zadania Wenda poświęcił 17 lat pracy. Gdyński port był i jest dumą nie tylko rządzących, ale całego społeczeństwa, a miasto, które przy nim wyrosło, stało się symbolem nowoczesności.

Wciąż jednak niewiele wiadomo o samym Tadeuszu Wendzie. Kim był budowniczy portu Rzeczypospolitej? Na to pytanie odpowiada książka otwierająca serię Gdynia w Nowym Świetle. Współwydawcą publikacji jest Muzeum Miasta Gdyni.

ISBN: 978-83-8206-693-7
Rok wydania: 2024
Liczba stron: 409
Format: 170 x 240 mm

Źródło: Tadeusz Wenda. Budowniczy portu Rzeczypospolitej – Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego

Tadeusz Wenda. Budowniczy portu Rzeczypospolitej

Marsz, marsz Batory spotkanie autorskie z Aleksandrą Karkowską

Marsz, marsz BATORY

Zapraszamy na spotkanie autorskie wokół książki “Marsz, marsz BATORY” z Aleksandrą Karkowską. 2 luty, godzina 12, Klub Marynarki Wojennej Riviera.

Książka powstała na podstawie wspomnień 50 pasażerów M/S Batorego, którzy na jego pokładzie emigrowali do USA i Kanady. Autorki (Aleksandra Karkowska i Barbara Caillot) zebrały opowieści, fotografie, ciekawostki, anegdotki pasażerów, a także członków załogi legendarnego transatlantyku.
Podczas spotkania dowiemy się, ile trwała podróż przez ocean, co jadano na Batorym, jak pasażerowie mogli spędzać czas, jakie mieli rozterki podczas podróży.

Spotkanie autorskie odbędzie się 2 lutego o godzinie 12:00 w Klubie Marynarki Wojennej Riviera, w Gdyni ul.Zawiszy Czarnego 1. Orientacyjny czas spotkania – 1 godzina.

Zapraszamy na pokład!

136. urodziny Eugeniusza Kwiatkowskiego

136. urodziny Eugeniusza Kwiatkowskiego

Obchody urodzin Eugeniusza Kwiatkowskiego rozpoczynają się w poniedziałek, 30 grudnia 2024 roku o godzinie 10 pod pomnikiem przy ulicy 10 Lutego 16 w Gdyni.

W uroczystościach wzięli udział parlamentarzyści: Wioleta Tomczak i Rafał Siemaszko, wicewojewoda Anna Olkowska-Jacyno, wiceprezydentka Gdyni Oktawia Gorzeńska i dyrektor zarządzający ds. kultury i aktywności mieszkańców Mariusz Bzdęga. Radę Miasta reprezentowali: wiceprzewodniczący Jakub Ubych i Ireneusz Trojanowicz, a także radni Larysa Kramin, Łukasz Piesiewicz i Monika Strzałkowska. Jak co roku, w uroczystościach wzięli udział członkowie Towarzystwa Miłośników Gdyni, inicjatora i głównego organizatora powstania pomnika Eugeniusza Kwiatkowskiego. Pod pomnikiem złożono kwiaty i uczczono pamięć Eugeniusza Kwiatkowskiego minutą ciszy.

Eugeniusz Kwiatkowski był wicepremierem Polski, ministrem przemysłu i handlu w latach 1926-1930, ministrem Skarbu Państwa w latach 1935-1939, wizjonerem powstania gdyńskiego portu i nowoczesnego miasta Gdynia.

Pomnik inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego powstał z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Gdyni. Miał zostać odsłonięty w 100 rocznicę urodzin, 30.12.1988 roku jednak nie był jeszcze gotowy. Setne urodziny uczczono wmurowaniem kamienia węgielnego z pamiątkową tablicą. Właściwy pomnik został odsłonięty 6 lat później, 1 października 1994 roku. Na pofalowanym cokole znajduje się imię i nazwisko przedstawionego na pomniku Eugeniusza Kwiatkowskiego oraz cytaty z Jego wystąpień „Rzecz najważniejsza to Polska”, oraz „Gdynia i morze to jedno”.

Historia powstania pomnika Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Poniżej przedstawiamy kilka historycznych zdjęć Eugeniusza Kwiatkowskiego pochodzących z Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia
(1932) Uroczystość zamknięcia kursu. Widoczni m.in. minister przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski, prof. Tadeusz Hilarowicz.
Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia
(1928) Drewniane molo “Żeglugi Polskiej” ze zgromadzonymi gośćmi przybyłymi z okazji uroczystości poświęcenia statków pasażerskich “Wanda”, “Jadwiga”, “Hanka”. Wśród zaproszonych gości widoczni m.in.: marszałek Józef Piłsudski, jego córki Wanda (I rząd, 2. z lewej) i Jadwiga (I rząd, 3. z lewej), minister przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski (na prawo od marszałka), jego córka Hanna Kwiatkowska (I rząd, 1. z lewej), podpułkownik Aleksander Prystor (2. na prawo od marszałka), komisarz Rządu na m.st. Warszawę Władysław Jaroszewicz (3. na prawo od marszałka)
Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia
(1930) Minister komunikacji Belgii Maurice Lippens (czwarty z lewej) w towarzystwie ministra przemysłu i handlu Polski Eugeniusza Kwiatkowskiego (czwarty z prawej), posła nadzwyczajnego i ministra pełnomocnego Polski w Belgii Tadeusza Jackowskiego (trzeci z lewej), dyrektora Departamentu Morskiego Ministerstwa Przemysłu i Handlu Teodozego Nosowicza (trzeci z prawej) podczas zwiedzania Gdyni.
Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia
(1930) Poświęcenie bandery na “Polonii”. Widoczny ksiądz Tuszyński dokonujący poświęcenia, minister przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski z małżonką Leokadią, dyrektor “Żeglugi Polskiej” Julian Rummel.
Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia
(1937) Członkowie rządu podczas otwarcia “Hotelu masowego”. Widoczni m.in. wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski (1), minister spraw wojskowych generał Tadeusz Kasprzycki (2), minister spraw zagranicznych Józef Beck (3), wiceminister komunikacji Aleksander Bobkowski (4).
Eugeniusz Kwiatkowski Gdynia
(1937) Prezydent i członkowie rządu po konferencji na temat rozbudowy mola oraz budowy bazyliki. Widoczni m.in. prezydent RP Ignacy Mościcki (I rząd, drugi z prawej), minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski (I rząd, pierwszy z prawej), wojewoda pomorski Władysław Raczkiewicz(I rząd, pierwszy z lewej).

91. urodziny Dworca Morskiego w Gdyni

Gdynia — Palestyna 91. urodziny Dworca Morskiego w Gdyni

„Gdynia – Palestyna” to wydarzenie, w którym nawiązujemy do uruchomionej w 1933 roku linii przewozowej łączącej Gdynię z Hajfą i Jaffą. W latach 30-tych XX wieku była ona nadzieją dla setek tysięcy Żydów uciekających z Europy przed antysemityzmem. Przyjeżdżając do Palestyny, nie trafiali oni jednak na „ziemię niczyją”. Na historię tych migracji chcemy spojrzeć nie tyle z perspektywy Gdyni, ile Palestyny i Palestyńczyków.

Historia będzie punktem wyjścia do refleksji nad źródłami i konsekwencjami migracji oraz nad trwającym od dekad konfliktem. Przede wszystkim będzie jednak próbą ożywienia politycznej wyobraźni oraz szukaniem nadziei i siły w relacji człowieka z ziemią. Wspólnie przyjrzymy się tradycjom, wsłuchamy się w pieśni i języki, zanurzymy się w smakach i mądrości rdzennej ludności.

Zapraszamy na weekend wypełniony dyskusjami, projekcjami filmowymi, sesjami medytacyjnymi oraz przygotowany przez Zorkę Wollny występ chóralny z udziałem lokalnych zespołów (Akademia Głosów Tradycji) i osób mieszkających w Trójmieście, w tym tych z doświadczeniem migracji.

Do współpracy przy projekcie zaprosiliśmy artystki z Palestyny, Polski, Izraela/USA, Niemiec, Ukrainy i Białorusi. Zobaczcie, jak ich perspektywy przenikają się w niezwykłej przestrzeni zabytkowego
Dworca.

Na wybrane wydarzenia obowiązują zapisy – bezpłatne wejściówki są dostępne online na stronie www.bilety.polska1.pl.

Bilety na charytatywny brunch oraz warsztaty kulinarne organizowane we współpracy z Polską Akcją Humanitarną są dostępne na platformie Allegro.

„GDYNIA – PALESTYNA” – szczegółowy program 91. urodzin Dworca Morskiego:

PIĄTEK, 6 grudnia

18:00 – Landing / Seeding. Grupowa sesja medytacyjna w języku angielskim + sesje indywidualne
Prowadzenie: Shelley Etkin

SOBOTA, 7 grudnia

10:00 – 13:00 – Charytatywny brunch dla Gazy wg przepisów Sabiny Francuz i Mirny Bamieh
Współpraca: Polska Akcja Humanitarna, Restauracja Mondo, kawiarnia Pokusa, Halva Store

11:00 – Sour Cities: krąg dyskusyjny (język angielski)
Teksty: Mirna Bamieh, prowadzenie: Shelley Etkin i Tareq Jarrad
Współpraca: CSW Zamek Ujazdowski​

15:00 – Spotkanie z Adamem Hraish „Codzienność pod drugiej stronie Muru”

16:00 – Pokaz filmu „Foragers” (pl. „Zbieracze”) w reż. Jumany Manna /64 min, 2022 (napisy angielskie)

17:30 – Pokaz filmu „Wild Relatives” (pl. „Dzicy krewni”) w reż. Jumany Manna/ 64min, 2018 (język angielski)

18:00 – Landing / Seeding. Grupowa sesja medytacyjna w języku polskim
Prowadzenie: Anna Nowicka

19:00 – Pokaz filmu: Nie chcemy innej ziemi („No Other Land”) w reż. Basel Adra, Hamdan Ballal, Yuval Abraham, Rachel Szor / 2024 / Palestyna, Norwegia / 96 min. (napisy polskie i angielskie)
Po filmie dyskusja z udziałem Shelley Etkin i Tareqa Jarrada.

NIEDZIELA, 8 grudnia

10:00 – Rozmowa Shelley Etkin i Tarqa Jarrada
Rozmowa będzie dotyczyła różnorodnych kwestii związanych z bioróżnorodnością, naturą, ziemią i tożsamością. Shelley i Tareq poruszą również kwestię aktywizmu diaspory promowaniu kontrnarracji. Spotkanie w języku angielskim

11:00 – Sour Things: warsztat fermentacji Mirny Bamieh; prowadzi Sabina Francuz
Wejściówki w formie cegiełek do nabycia wyłącznie online na platformie Allegro.

14:00 – Sour Cities: krąg dyskusyjny (język polski)
Teksty: Mirna Bamieh, prowadzenie: Alicja Jelińska
Współpraca: CSW Zamek Ujazdowski

14:00 – Landing / Seeding. Grupowa sesja medytacyjna w języku ukraińskim
Prowadzenie: Inna Datsiuk

18:00 – performance Zorki Wollny w formie występu chóralnego z udziałem lokalnych zespołów (Akademia Głosów Tradycji) i osób mieszkających w Trójmieście, w tym tych z doświadczeniem migracji.

Kochanie wróciłem Teatr Miejski w Gdyni

Kochanie wróciłem Teatr Miejski w Gdyni

Zapraszamy do Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni na spektakl Kochanie wróciłem. Premiera 26.10.2024.

Zabawna opowieść o tym, że stereotypowe postrzeganie ról kobiety i mężczyzny może być krzywdzące dla obu stron, a szczęście można osiągnąć żyjąc wyłącznie na własnych warunkach. Kiedy okazuje się, że tradycyjny model rodziny się nie sprawdza, żona przejmuje obowiązki męża w jego firmie, on zaś jej obowiązki w domu. Te zmiany zajdą dużo dalej transformując życie pozostałych bohaterów. Dla niektórych rezultaty tej zamiany będą zaskakujące; dla wszystkich – ostatecznie satysfakcjonujące.

Współproducentem spektaklu jest Filharmonia Kaszubska w Wejherowie, premiera w Wejherowie: 5.11.2024.

Aktualny repertuar Teatru Miejskiego w Gdyni

Spotkanie autorskie z Julianem Skelnikiem

Wokół książki “Przypadki Pana Juliana” 2 października 2024 zapraszamy na spotkanie z Julianem Skelnikiem

FILIA GDAŃSKA – ULICA MARIACKA 42 – GODZINA 17:30

Julian F. Skelnik – urodził się w Gdyni w 1954 r.; nauczyciel akademicki, działacz „Solidarności”, manager i europejski ekspert rynku usług portowych, animator kultury. Od trzydziestu lat Konsul Honorowy Królestwa Danii na Pomorzu.

Rozmowę poprowadzi Natalia Soszyńska, prezeska Gdańskiego Klubu Książki.

Na miejscu będzie prowadzona sprzedaż książki.

Przesiadka – Teatr Gdynia Główna

Przesiadka Teatr Gdynia Główna

Zapraszamy na spektakl Przesiadka do Teatru Gdynia Główna. Data premiery 27/28 września 2024 roku.

Noc. Na dworcu PKP spotykają się różni ludzie. Niezależnie od wieku, pozycji społecznej, płci, światopoglądu tkwią w miejscu, skąd nie ma ucieczki. Łączy ich jedno: lęk. Nie spodziewali się przesiadki, utknięcia w miejscu ciemnym i nieprzyjemnym. Poczekalnia okazuje się czyśćcem, zakładem psychiatrycznym a jednocześnie ringiem i estradą. Miejscem, gdzie uwalniają się lęki, poczucie winy i zwątpienia. Napięta atmosfera wyzwala w dworcowej poczekalni utarczki słowne wg rodzinnego schematu.

A jednak to spotkanie staje się dla wszystkich możliwością oswojenia swoich demonów, szansą na ich wewnętrzną przemianę. Czy z niej skorzystają? Co ich wyzwoli, co uruchomi? Natrętna, koczująca na dworcu menelka? Synocórka, która przed laty złożyła dymisję z życia i jej obrazoburczy performens? Czy wreszcie pojawienie się prof. Antoniego Kępińskiego- najbardziej znanego i cenionego polskiego psychiatry, który stawiając fundamentalne pytania, buduje więź w dworcowej poczekalni i przeprowadza zbiorową terapię. Który model zachowań, świadomie lub nie, wybiorą mimowolni uczestnicy „zajęć” z profesorem? „Przesiadka” jest nie tylko testem tolerancji wobec różnorodności, ale i obrazem kondycji psychicznej polskiego społeczeństwa.

Spektakl powstał w ramach programu Dramatopisanie Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Aktualny repertuar Teatru Gdynia Główna

Przesiadka Teatr Gdynia Główna